Do Bangkoku lecimy B777-300, duża sztuka, czterystu pasażerów. W ekonomicznej całkowity „bydłowóz”, ciasno i wąsko. Gdy przechodziliśmy przez biznes, też nie wyglądało na bogato. Qatar Airways to to nie jest. Lekko nie będzie, i nie było. Całe szczęście, że to będzie dość krótki, jak na tę trasę, lot. Trochę ponad osiem godzin. Nie mogę też narzekać ani na obsługę, ani na jedzenie. Aerofłot zapewnia godziwy standard, ale nic więcej.
Nic nie spałem, więc gdy już dolecieliśmy, moja forma pozostawia dużo do życzenia. Nie było nas półtora roku, czy coś się zmieniło i w którą stronę? No, zmieniło się. Kolejna runda walki z paleniem papierosów spowodowała, że palarnię przed terminalem Suvarnabhuimi przeniesiono na sam koniec budynku. Jest jedna, jak za przeproszeniem w Singapurze.
Taksówkarz zaśpiewał siedemset batów, gdzie te czasy, gdy płaciłem niecałe trzysta, w 2009 roku? Nie dam, nie chciał pięćset, a znak protestu włączył licznik. Zapłaciłem, włącznie z pięćdziesiąt batów za lotnisko (to obowiązkowa dopłata) niecałe pięćset i nie dałem ani grosza napiwku. Opłata za autostrady to dodatkowe siedemdziesiąt pięć, też więcej niż było. Razem wychodzi już całkiem sporo. Tajlandia widocznie zmierza w kierunku krajów rozwiniętych, tylko patrzeć, jak wprowadzą euro i tanie wyjazdy się skończą, chyba już się kończą.
W „naszym” hotelu bez zmian, tyle, że musiałem coś w rezerwacji poknocić i mamy pokój z wentylatorem. Ale o tej porze roku może być. Jest chłodno, jak na Tajlandię oczywiście, bo ledwo ponad trzydzieści stopni i bardzo sucho. I nawet się na deszcz nie zapowiada. Za to zapowiada się na miliony turystów.
Rzuciliśmy się na piętnaście minut na łóżko, zniknęły trzy godziny. Poszedłem po kawę do 7/11. Po drodze kupiłem trochę owoców, tu też ceny „szybują”, jak to określają internetowe portale w Polsce. Z tym, że trzeba pamiętać iż różnica między nimi i tym, co trzeba zapłacić w okolicach Khao San jest naprawdę kosmiczna.
I tak to na razie wygląda. Kawę wypiłem i powoli zbieramy się na obiad, ja już wybrałem, zacznę od szerokiego makaronu z kurczakiem w sosie sojowym. Na popitkę szejk z ananasa a na deser drugi z mango. No to do jutra.