Geoblog.pl    Wjkrzy    Podróże    Sylwester w Maladze    Sylwester – spacer po plaży
Zwiń mapę
2018
31
gru

Sylwester – spacer po plaży

 
Hiszpania
Hiszpania, Málaga
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2700 km
 
Sylwester na plaży, to na razie jeszcze niezrealizowane marzenie, chodzi oczywiście o gorącą plażę, taplanie się w wodzie i takie tam ludyczne zabawy w tropikach, na powitanie Nowego Roku. Łazi to za mną od lat, ale jakoś szkoda mi kupować za bajońskie pieniądze bilety gdzieś na koniec świata, żeby po kilku dniach wracać z powrotem. Ale dziś, gdy siedzę w domu, pisząc ten tekst, a za oknem pogoda pokazuje to, co w Polsce najbrzydsze z najbrzydszych, jestem tej decyzji coraz bliższy. Kto wie, gdzie będziemy w następny sylwester. W tym roku będzie namiastka, Nowy Rok będziemy witać w samym centrum Malagi, ale po śniadaniu idziemy na sylwestrowy spacer po plaży właśnie.

Ale najpierw trochę kultury i sztuki, a nawet bardzo trochę, bo po drodze mamy (na samym rogu Plaza de Merced) Museo Casa Natal de Picasso. Czyli, muzeum domu urodzenia Picassa w moim tłumaczeniu z hiszpańskiego.
Szumnie to brzmi, a jest to po prostu mała wystawa pamiątek z okresu, gdy właśnie w tym domu urodził się i mieszkał mały Pablo Picasso. Jego rodzina zajmowała narożne mieszkanie na pierwszym piętrze i tu właśnie dziś jest muzeum. Eksponatów za dużo nie ma, a jedyny pokój z autentycznymi meblami widzicie na zdjęciu. To gabinet ojca malarza. Zapamiętałem jeszcze, że mały Pablo nie chciał się uczyć, bo to dla niego była strata czasu, on chciał malować i po co mu było rano do szkoły chodzić?
Piętnaście minut na bardzo powolne obejście wystawy za trzy euro osoby i część kulturalno- oświatowa zaliczona.
Ale to bardzo fajne, tak niejako „przy okazji” jakiejś wyprawy, zobaczyć coś czego się nie planowało albo nawet nie spodziewało. Kiedyś, przy okazji krótkiego wypadu do Karlskrony w Szwecji, zobaczyliśmy tam autentyczny obraz Leonardo da Vinci, których zachowało się tylko kilkanaście. Któż by się spodziewał takiego rarytasu w takim miejscu?

Przy placu Merced można spotkać perełki miejscowego folkloru, oprócz barów, o których już pisałem, znalazłem tam też taki sklep. No po prostu „przecudnej urody”, jak mówi moja, najukochańsza oczywiście Teściowa. Gdybyśmy jeszcze mieli czas i pieniądze?
Jesteśmy na południu Hiszpanii, na słynnym Costa del Sol, czyli słonecznym wybrzeżu. No to jak już się trafi jakiś mural, to musi wyglądać tak. Ognista, piękna hiszpanka, flamenco, a wszystko w ognistych kolorach, inaczej tu być nie może.
Dziś pogoda po prostu powala, jest prawie dwadzieścia stopni, żadnej chmurki, żadnego wiatru. To wydobywa z Malagi cały jej koloryt, miasto jest po prostu urzekająco piękne, czuję czysty zachwyt, to znów jest ta właśnie chwila, dla której żyjemy.

Dochodzimy do wejścia na wzgórze Gibralfaro, ale dziś skręcamy w drugą stronę, przemieszczając się aleją u jego podnóża, zmierzamy na najbliższą plaże.
Wzdłuż morza, przez całe stare centrum Malagi, ciągnie się piękna promenada, wysadzana oczywiście palmami. Właściwie to jest to cały park, tak też się nazywa, Parque de Malaga.
Jak widzicie na zdjęciu, pełno tu straganów z rękodziełem, ale trzeba pamiętać, że to Europa i to ta jej droższa część. O takich zakupach, jak np., po drugiej stronie morza, w Maroku, trzeba zapomnieć.
Skoro moja żona nic nie kupiła, to możecie sobie wyobrazić ile te drobiazgi kosztują. Kiedyś było takie powiedzonko, drobiazg, ale ostro bijący, po kieszeni. Dokładnie tak to właśnie wygląda.

I tak dotarliśmy do celu. Plaża nazywa się Malagueta i jest pierwszą z kilku ciągnących się dalej na wschód. Dziś jest tu bardzo spokojnie, choć ludzi sporo, podobno latem ani szpilki tu włożyć nie można, a ostro bijące po kieszeni są trzy razy droższe. Odpuście sobie te atrakcje w środku sezonu. Jak dodacie do tłoku i absurdalnych cen, czterdzieści stopni w cieniu, nie żałujcie, że nie spędzicie wakacji w Maladze, to naprawdę głupi pomysł. Miejscowi w tym czasie wieją, gdzie chłodniej i taniej.
Kąpiących się nie stwierdzam, ale za to ludność Malagi oddaje się ulubionemu hobby Hiszpanów, czyli jedzeniu. Knajpa za knajpą, w żadnej ani jednego wolnego stolika. Barcelona, Madryt, Walencja a teraz Malaga, wszędzie widzimy to samo. Siedzą, gadają i jedzą. W każdym razie szczękami ruszają bezustannie.
Ci, dla których miejsca w knajpach nie starczyło, leżą pod palmami lub po prostu spacerują. Jak na załączonym obrazku. Cóż, dokładnie tak wygląda syndrom tzw. łagodnej zimy na południu Europy. U nas nad Bałtykiem pojawiają się morsy i moczą swoje odporne ciała w Bałtyku w każdy Nowy Rok. Mnie to jakoś nie kręci.
Zdecydowanie wolę jednak południowe klimaty.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (9)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Wjkrzy
Włodzimierz Krzysztofik
zwiedził 12.5% świata (25 państw)
Zasoby: 393 wpisy393 253 komentarze253 3081 zdjęć3081 34 pliki multimedialne34
 
Moje podróżewięcej
18.04.2019 - 23.04.2019
 
 
25.01.2019 - 09.02.2019
 
 
29.12.2018 - 01.01.2019