Całkiem niedawno czytałem artykuł, w którym uszeregowano linie lotnicze w zależności od ceny jednego kilometra lotu. Wyniki były dość zaskakujące. Otóż Qatar Airways zajęła miejsce w pierwszej dziesiątce ale najtańszych linii lotniczych. Tylko jeden cent drożej od Ryanair. Za to oczywiście LOT nawet nie zmieścił się w pierwszej pięćdziesiątce. Za sen o potędze Pana Prezesa LOT trzeba naprawdę słono zapłacić. Na dodatek jakość usług Quatar’u przerasta w klasie ekonomicznej wszystko, co do tej pory poznaliśmy.
Dlatego jest to dodatkowy powód, dlaczego znów z nimi lecimy. I nie tylko my. Z Warszawy do Doha latają już dwa samoloty dziennie. Nasz A330-300 wypełniony do ostatniego miejsca. Dziś zaczynają się wakacje, na pokładzie całe rodziny, Polacy prą na wschód.
Pierwszy lot zaliczany jest do „krótkich”, więc mamy tylko jeden, ale znakomity posiłek, ale oprócz tego napoje, w tym wyskokowe, do woli bez żadnych ograniczeń. Efekt, w Doha spora część pasażerów jest już mocno ugotowana. Dolatujemy parę minut po północy. Na przesiadkę mamy nieco ponad dwie godziny, czyli niewiele, bo lotnisko jest ogromne. Z terminala przylotów do części głównej jest bardzo daleko, ale na szczęście jest pociąg, który jeździ nie na zewnątrz, ale wewnątrz budynków lotniska. Dwie minuty i jesteśmy. Jeszce z kilometr i docieramy do naszego wyjścia. Do Denpasar lecimy B777, duża rzecz, około czterystu pasażerów. No to kolejka jest jak za kiełbasą w PRL.
Miałem wrażenie, że nie polecimy o czasie i tak było, tyle, że w końcu wyszło tego około dziesięciu minut, czyli nic.