Geoblog.pl    Wjkrzy    Podróże    Bruksela    Bruksela z Charleroi „piece of cake”
Zwiń mapę
2018
09
mar

Bruksela z Charleroi „piece of cake”

 
Belgia
Belgia, Charleroi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1146 km
 
Charleroi to taki Belgijski Modlin. Lotnisko dla tanich linii, położone w dokładnie takiej samej odległości od stolicy. I na tym podobieństwa się kończą, zwłaszcza, jeśli dotyczy to kwestii komunikacyjnych. Większość klientów korzysta z autobusów firmy Flibco, które rozwożą klientów po całej Belgii, ale nie tylko. Można także pojechać np. do Paryża.
Bilety do tanich nie należą, bo kosztują czternaście euro w jedną stronę. Ale jest szansa na znacznie mniejszą opłatę, tylko należy je kupować kilka miesięcy przed podróżą. Na forach spotkałem się z powątpiewaniem, czy to prawda, ale mnie udało się je za taką cenę kupić.
Można też pojechać koleją, ale podobnie jak w Modlinie, stacja kolejowa jest kilka kilometrów od lotniska i znów jest problem. Nie chcesz brać taksówki, czekaj na autobus. I tu też bilet kosztuje. Niestety w Belgii wszystko dużo kosztuje i dlatego, gdy chcemy mieć tani i udany wyjazd trzeba się mocno pogimnastykować.
W Modlinie zastosowaliśmy nasz nowy trik, oddajemy walizki jako ostatni i znów odbieramy jako pierwsi. To działa. Gdy czekałem za walizki, witał mnie sympatyczny zimowy miś. Ale mam nadzieję, że zimy już dawno nie ma. I tak w zasadzie jest, ciepło, ale coś z nieba leci i nie sądzę, żeby to był słynny Brukselski Maneken Piss, bo on aż tak nie leje, tylko tak po kropelce.
Autobus już na nas czeka, wsiadamy do środka i czekamy jeszcze kilka minut na odjazd. Będziemy wcześniej niż planowałem, bo samolot wylądował dwadzieścia minut przed czasem a bagaże miałem po dziesięciu. Jedziemy, zobaczymy, czy historia z „czelendżem” się powtórzy.
Deszcz pada, może pada to na wyrost, ale coś z nieba mokrego leci. Chowamy się do zielonego autobusu FLIBCO i czekamy na odjazd. Najpierw kluczymy po rondach wokół lotniska, tych samych, po których Marcin nas w styczniu prowadzał do hotelu Ibis w pobliżu, też w deszczu.
Potem wjeżdżamy na drogę szybkiego ruchu i wreszcie na autostradę. Nigdzie żadnych świateł, żadnych belgijskich Łomianek po drodze nie ma. Drogi są po to, żeby pojazdy po nich jeździły a nie stały. W Polsce za to robi się absolutnie wszystko, żeby je budować tak, co by tylko do stania w korkach służyły. Mało tego, autostrady w Belgii są oświetlone, trzypasmowe i bezpłatne. Kulczyka u nich nie było, Wąsacza też. Tą samą odległość, co Warszawa – Modlin, przejeżdżamy w czterdzieści minut i jesteśmy przed czasem w centrum Brukseli.
Gare du Midi to dworzec kolejowy, ale nie tylko. W ogromnej hali mieści się też galeria handlowa, stacja metra i mnóstwo różnych punktów usługowych. W pobliżu jest też „bliźniaczy” Apart Hotel, ale nasz jest w zupełnie innym miejscu. Nie bardzo wiedziałem jak dokładnie iść do stacji metra, znałem tylko kierunek, więc lepiej złapać języka. Trafił się ochroniarz, tym się różniący, że mówił bardzo płynnie po angielsku. Tu wszyscy tak mają, żyją w kraju, dwu a nawet trójjęzycznym, więc czwarty angielski to już dla nich pestka.

Blisko nie było, ale po drodze czynny Carrefour, można uzupełnić zapasy. Mamy pięć stacji do przejechania i już jesteśmy blisko. Zostało trzysta metrów, jesteśmy na miejscu. Pokój naprawdę mamy ładny i bardzo przestronny. Ogromne łóżko, duża szafa z dużą ilością wieszaków. Biureczko z krzesełkiem, telewizor nad nim. I przede wszystkim jest ciepło, bardzo ciepło.

Mamy też kącik kuchenny, widoczny na zdjęciu powyżej. W nim kuchenka indukcyjna, lodówka, zlew a także niezbędne wyposażenie. Czyli po kolei: czajnik, ekspres do kawy i kuchenka mikrofalowa. Do tego szklanki, kubki, talerze i garnki a w szafce sztućce, otwieracze, noże kuchenne, łopatki i inne pierdoły będące na wyposażeniu każdej kuchni.
To ogromna zaleta tego hotelu, bo można sobie posiłki przygotować samemu, co w Brukseli, z powodu cen, może być istotne. Ja mam dziś w walizce więcej jedzenia niż ubrania. Na dwa dni mam tylko bieliznę do zmiany oraz jedną bluzkę i sweter. Za to mam całą torbę jedzenia, nawet chleb przywiozłem. Ale tak mnie podróż zmęczyła, że kolacji już nie będzie.
Dalej mamy porządną, dużą łazienkę, z wanną. I wszystko działa, wszystko wygląda jak nowe, dopucowane i bez żadnych uszczerbków. To mnie zdumiało najbardziej, w całym pokoju ani jednej wady, niesamowite. Jak cena, którą przyjdzie nam za to cacko zapłacić. A to jeden z najtańszych hoteli w mieście. Dwa razy droższy od tego w Atenach a na dodatek za śniadanie trzeba płacić oddzielnie dziesięć euro. Znów z tego wszystkiego bilet lotniczy był najtańszy.
Mieszkamy w „górnym” mieście, w sensie dosłownym i w przenośni również. Bruksela dzieli się historycznie na dwie części. Na górce, dosłownie, mieściły się siedziby arystokracji a przede wszystkim króla i reszty dworu. I tak do dziś zostało. Jest tu i Pałac Królewski i budynki instytucji europejskich, w tym obecnego króla Europy, Donalda Tuska. A między nimi nasz hotel oczywiście. Plebs mieszkał niżej, to dzisiejsza Brukselska starówka.
Koło hotelu nie ma wiele budynków mieszkalnych, olbrzymia większość to biura, biura i biura. Ma to swoją ogromną zaletę, mały ruch uliczny, zwłaszcza w weekend. Nie ma też prawie ludzi, jest cicho i spokojnie. Za to do najbliższego sklepu trzeba iść prawie pół kilometra, ale coś za coś. Po nieprzespanych nocach w Madrycie wolę jednak ten wariant a do głównych atrakcji Brukseli nie mamy daleko. Marny był dzisiejszej podróży początek, ale koniec wieńczy dzieło, a to nam się zdecydowanie udało. Dobranoc.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Wjkrzy
Włodzimierz Krzysztofik
zwiedził 12.5% świata (25 państw)
Zasoby: 393 wpisy393 253 komentarze253 3081 zdjęć3081 34 pliki multimedialne34
 
Moje podróżewięcej
18.04.2019 - 23.04.2019
 
 
25.01.2019 - 09.02.2019
 
 
29.12.2018 - 01.01.2019