Od rana nastąpiła zasadnicza zmiana, koniec wiosny, zima atakuje. Pada deszcz, czarne chmury wałują się nad naszymi głowami, Jest około 14 stopni, zimno jak diabli. Śniadanie jemy na dachu, na szczęście w namiocie ale i tak ręce zgrabiałe ledwo pozwalają rozsmarować masło. Kawa wystygła zanim się do niej dobrałem.No to chyba pora wyjeżdżać.
Jeszcze idziemy na ostatni spacer po sklepach, wydać wszystko co mamy a jak zabraknie to zawsze są bankomaty. Wieczorem będziemy w Madrycie, też będzie zimno. Następny ciepły weekend dopiero za miesiąc w ... Atenach. No to do roboty.