Salam Alejkum, drodzy parafianie.
Życie w Essaouirze toczy się swoim własnym, powolnym rytmem. Od późnego rana do późnego wieczora. Dziś wstałem chyba zbyt wcześnie, bo mimo że dochodziła dziesiąta, musiałem się sporo uchodzić, żeby znaleźć jakiś czynny sklep spożywczy. A że kawa bez mleka to nie kawa, mus był. W końcu jakiś znalazłem.
Późny wieczór oznacza z kolei maksymalnie dziesiątą, potem wszystko zamykają i idą spać, o żadnych nocnych szaleństwach nawet mowy nie ma. Pewnie dlatego, że oni tu w zasadzie nie spożywają WD40. Za to sprzedaż ciastek to zupełnie co innego. Ludziska są więc z natury swojej spokojni i grzecznie idą lulu do swoich łóżeczek kilka godzin po zachodzie słońca.
Co do tego ostatniego, akurat byliśmy wczoraj w okolicach portu, gdy słońce chowało się w oceanie, zmierzając w stronę rezydencji Donalda Trumpa na Florydzie. Rewelacyjne widowisko zwabiło na przybrzeżne skałki sporo ludzi.
Wschód słońca nie wywołuje już takich zachwytów, bo wstaje od strony lądu, kto by zresztą tak wcześnie wstawał. Przez ostatnie dwa dni sklep Francuski sprzedającej kisze i inne przysmaki był zamknięty, pewnie jej się właśnie ani wstać ani piec nie chciało. I słusznie, życie nie jest po to żeby pracować. Choć oczywiście w kopniętej Europie jest dokładnie odwrotnie.
Jola za nic nie może się z naszego „stylu życia” wyzwolić i co dzień rano pyta mnie jaki mamy plan. A nie mamy ani na dziś ani na jutro kompletnie żadnych planów. Po prostu żyjemy, czy to nie wystarczy?
Zdegustowana moim leserskim podejściem nałożyła sobie na twarz jakąś maskę, wygląda jak Belfegor, upiór Luwru. Gdy chciała ją zmyć … zabrakło wody. I co? I nic, teraz będzie tak chodzić.
Gosia na dachu, już jest brązowa, zaraz będzie czarna i wtedy już całkiem się zasymiluje z tutejszymi. Sporo tu łazi Europejek poprzebieranych za nomadów pustyni, jedna mniej, jedna więcej różnicy nie robi. Za to jak wróci do CZD to dopiero będzie gadania, jak to ferie były „na bogato”.
To „na bogato” oznacza konieczność wydania około 600-700 pln na bilety a jak się poleci Wizz Air z Warszawy do Agadiru poza sezonem to może i mniej. Jak się człowiek uprze to znajdzie lokal za jakie 1000 pln na dwa tygodnie a potem już z górki. Na biednego można tu przeżyć we dwie osoby za jakie 50 pln dziennie. Za 4 tysiące można więc spędzić udany zimowy urlop w dwie osoby. Obawiam się, że w naszych „kurortach” mało realne.
Nie mówiąc o tym, że pomarańcze kosztują 2 pln za kilogram, mandarynki też. Oliwki 8 pln za KILO, awokado tyle samo, pomidory 1.20 do 2 pln i tak dalej. Drogie jest mięso, o serach lepiej zapomnieć, więc wypoczynek jest raczej jarski, więc zdrowy. Poza ciastkami bo ceny tych zaczynają się od 40 groszy.
Co kilka godzin muezzini gonią do modlitwy ale skutek podobny jak w Polsce, meczety są wypełnione ale wiatrem. No cóż, to w końcu „windy city”.
Chyba pora kończyć, bo dochodzi południe a ja śniadania nie jadłem. Idę wyciskać pomarańcze a do tego chleb z „huj de argan”, tak to się przynajmniej nazywa. Świeża oliwa, miód i warzywa oraz owoce i obyśmy tylko zdrowi byli.
A potem na ulicę, gdzie przez dzień cały trwa krzątanina, gdzie każdy wita się z każdym, przystaje na chwilę, gdzie cały czas słychać powitania Salam Alejkum, Alejkum Salam. Tu się żyje nie pędzi w poszukiwaniu świętego grala „sukcesu”.