Mamy przed sobą "wyprawę" do Marsali. To 30 kilometrów na południe od Trapani. Jedziemy miejscową koleją, bilety kosztują niecałe 4 eu. Do dworca mały sacer koło parku. Pogoda znowu znakomita.
Tu chyba od dawna nie padało, wszystko mocno poschnięte. Winnice już po zbiorach, schną na słońcu. Wszystko jest nawadniane, nawet sady oliwkowe.
Po 30 minutach jesteśmy na miejscu.
Marsala jest o połowę mniejsza od Trappani. Koło dworca łapiemy napoje i idziemy zwiedzać stare miasto.
Marsala jest bardziej zadbana ale i tu mnóstwo pustostanów. Na obejżenie tego co warto nie trzeba za wiele czasu ale warto. Jest pięknie. Jemy pizzę po 1 eu za kawałek. Smakuje wybornie. To najprawdziwsza pizza na świecie. Oczywiście na cienkim cieście.
No i oczywiście lody.
I są sklepy. Panie mają wreszcie swoje zabytki.
Na szczęście jest sjesta i większość jest pozamykana.
Kończymy spacer godzinną sjestą w parku nad morzem. Opalamy się w pełnym słońcu.
Po południu wracamy do domu.
Gosia podbija jeszcze sklep Desiguala gdzie zostawia majątek. Ale jak lubi to kto jej zabroni.
Siedzimy i gadamy do północy. Bardzo miły kolejny dzień na Sycylii.