Mamy zapasy. No to najpierw kanapki a potem coś do tego. I tak 2:45 h mija szybko. Podchodzimy do lądowania. Większość po przyjęciu dawki wody ognistej nawet nie zauważa, że samolotem rzuca jak zabawką. Walimy o płytę lotniska z głośnym hukiem. Tak wieje że załoga rozładowuje samolot od ogona. Powoli bo mógłby się przewrócić. No to dobrze że żyjemy.
Na zewnątrz mało nam głów nie oderwało.
Czeka na nas kierowca z tabliczką Krzysztofik ale to nic nowego. Tak jest na całym świecie, wszyscy mnie znają.
Do miasta mamy 20 km. Wreszcie docieramy na miejsce.
Teraz każdy do swojego apartamentu.
Noc, miasto już śpi. Mamy piękne mieszkanie na stsrówce. Jeszcze płyny i coś jeszcze. Pora spać. Niech żyją wakacje.