Mam problem. Mam problem jak podsumować i ocenić Koh Lipe. W przewodnikach nazywają ją perłą morza andamańskiego i najpiękniejszą wyspą Tajlandii. Na pewno jest w tym dużo racji bo wyspa naprawdę jest piękna. Kolor morza piaszczyste plaże piękna przyroda. Nie można chcieć więcej. Jest tylko jedno ale czyli człowiek. Koh Lipe jest najmniejszą i jedyną zamieszkałą wyspą archipelagu. Pozostałe stanowią ścisły rezerwat i nikt tam nie mieszka. A więc nie degraduje cudownej przyrody. Tu natomiast udało się sporo zniszczyć. Przybrzeżne rafy są w zasadzie zniszczone. Woda owszem szmaragdowa ale za czysta już nie jest. Poza terenem resortu pełno śmieci i ogólnego bałaganu. W środku wyspy gdzie jest coś w rodzaju miasteczka panuje totalny chaos. Szalony architekt by tego nie wymyślił. Wieczorem kłębią się tłumy chińczyków i konsumują. Jedna wielka orgia obrzarstwa. Kiedyś podobno była to wyspa plecakowców. Z klimatami wolności muzyką raegge a teraz raegge home bar zamknięty. Pełno za to żarciowni na chińską modłę. To już na pewno nie jest ta dawna Koh Lipe. Tylko patrzeć jak zamiast american brakfast zaczną podawać kluski.
Białych coraz mniej. Ale jak ktoś myśli że to ma jakieś znaczenie to bardzo się myli. To nie ma już żadnego znaczenia.
Już jest 150 milionów chińczyków którzy zajęli opuszczone przez nas miejsca. Azja już nas nie potrzebuje.
I jak widać nie dotyczy to tylko gospodarki ale turystyki też. Do naszego resortu właśnie dowieźli nowy transport chińczyków. Mamy ich ze wszystkich stron. Jest jeszcze tylko jedna europejska rodzina i to wszystko.
Czy jeszcze warto pojechać na Koh Lipe? Nie wiem. Jest bardzo fajnie ale na pewno to tylko resztki po tym co tu kiedyś było. Jak w zeszłym roku w Malacce gdy nieprzebrany tłum ludu Han popsuł nam cały pobyt i nie tylko.
To już nie jest nasz świat. Właśnie utraciliśmy Azję a na tym się nie skończy.
Ale póki co jesteśmy bardzo szczęśliwi i rozkoszujemy się Koh Lipe taką jaka jest. Jest morze i bunkry też są.