Mamy w domku ciemne szyby więc co rano wydaje mi się że niebo jest zachmurzone. Ale nic z tego. Jak wyjdę na zewnątrz to upiornego upału bez jednej chmury na niebie ciąg dalszy.
No to spędzamy cały dzień nad naszym morskim basenem. W większości czytamy i taplamy się w wodzie.
Odzyskałem dziś łączność. Na mazurach pod chałupą ryją drogę mistrzowie wrc. Rajd Polski. Ryją w deszczu i chłodzie. Taka ta nasza pogoda.
Od Marysi dostałem opr bo włączyłem w skype video i cały autokar mazowsza oglądał jak Gosia chodzi pod palmami na plaży. A oni w korku na zalanej deszczem gierkówce. W domu franio ciągle rywalizuje z bubu który ważniejszy pies.
No to pora do wody.
Kupiłem na jutro wycieczkę na 3 islands. Na 14 bo my lubimy się wyspać.
Gosia lata ze smartfonem i robi panoramę chińskiego prania. Samych chińczyków oczywiście nie ma.
Przyjechali po południu i dowiesili prania. To my im nową fotkę. Mamy już galerię poświęconą temu co piorą chińczycy.
Gosia rozmawia z naszymi ptakami. Udało się nawet coś nagrać. I Gosia i ptaki robią postępy.
Zachodzi słońce to idę do baru na molo. Dziś jest jeszcze inaczej. Nikogo po prostu nie ma.
Dobrzy że wczoraj u hindusa zrobiliśmy zapasy.
Idziemy do sklepu. Ale niespodzianka. Tuż obok funkcjonuje tajska knajpa. Pewnie because of Ramadan.
No to daliśmy upust tłumionym żądzom.
I jeszcze pad thai na wynos bo jutro będzie nie wie nikt. Jedno jest pewne. Żadnego deszczu na pewno nie będzie.
P.s. piszę to rano. Niebo jak codziennie. Błękit.