Może to śmieszne ale pierwszy raz jesteśmy w głównym terminalu KLIA. Poprzednio albo to było LCCT albo lotnisko Subang. No i oczywiście Puduraja bus station. Najlepsza była kolejka szynowa, którą pojechaliśmy do odprawy. Fajna zabawa.
Jak fajnie jest w Malezji. Żadnych kart do wypełniania. Tylko witamy stempel i po wszystkim.
Taksówki i autobus są na parterze jakby co.
Do miasta długa droga. Mało co i bym zasnął.
Wreszcie jesteśmy w Pacific Express. Nie dostaliśmy pokoju na 9 piętrze więc widoku na wierze nie będzie.
Ale jest okno na plac. Pięknie jest jak to w nocy oświetlą.
Obiad oczywiście u Zakhiego. Ci sami kelnerzy. To samo jedzenie. W moim wieku ceni się już stabilność. Ale odmianę jeszcze też. Roti kurczak rybka sok z Lichi i woda różana. I pace wylizane do sucha.
Jest Ramadan a to robi wielką różnicę. Po pierwsze to jest ogólnie mocno pustawo. A po drugie ceny są rewelacyjne jak nigdy. NEW BALANCE i wszystkie inne buty sportowe po 49 Myr. Koszulki po 5, tylko kupiwać. Ale mamy tylko 15 kg bagażu na lot Malindo Air więc jest kłopot. A jak wrócimy to będzie po Ramadanie. I jeszcze jedno. Nie ma zupełnie hord z Zatoki Arabskiej. A to stanowi różnicę. Do Malezji tylko w Ramadan.
Nadszedł wieczór. Malezyjczycy poszli jeść i pić a my spać. Zaczęły się wakacje.