Jak przewidzialem, dzien rozproszyl mroki nocy i przegnal demony. Juz sie chyba przyzwyczailismy, bo wczorajsze historie to nie byl ani piereszy ani pewnie ostatni raz. Dlatego przyjalem to ze spokojem, bo za dnia wszystko powinno sie zmienic. I zmienilo sie. Na dole w patio czekalo na nas pyszne sniadanie, Riad prezentuje sie jeszcze fajniej. Slonce pokazalo wszystkie kolory Marokanskiego zajazdu dla poganiaczy wielbladow. Wylazlem na dach i dopiero zobaczylem gdzie jestesmy. Wkolo galimatias dachow, jak okiem siegnac. Jeden wielki chaos, nic dziwnego, ze sie zgubilismy. Jak sie juz najedlismy chcial nie chcial idziemy, najwyzej znow bedziemy szukac Riadu Naya ale za dnia. Ale wszystko okzalo sie proste i jasne jak nowy dzien w Marrakeszu. Od ulicy mamy tylko pare krokow i na pewno juz trafimy. Na wszelki wypadek kazdy zrobil smartfonem zdjecia kluczowych skretow i juz epokojni idziemy w miasto.
Mieszkamy w samym srodku bazaru, nareszcie Gosia zamieszkala w niebie. Juz nie musi nigdzie chodzic szukac bazarow, to jest jeden gigantyczny bazar.
Poszlismy na jeden z najbardziej znanych w swiecie placow Jemma el Fna. Juz raz tu bylismy i zrobil na nas ogromne wrazenie. Daleko nie bylo ale dlugo i oszem. Co sklep to przystanek. I do plecaka, i do plecaka.
Jak dotarlismy, plecaki pelne, portfele puste. Dobrze, ze swiezy sok z pomaranczy sprzedaja za cale 1.60 pln. Najlepszy na swiecie. W sumie dalem trzy a liczac ten ze sniadania to cztery.
Jeszcze lunch i jedziemy kupic bilety do Essauiry. Biuro Supratours jest kolo dworca kolejowego. Polecam miejska komunikacje. Z placu odchodzi pelno autobusow a polowa jedzie kolo dworca. Za 4 pln, pietnascie minut i jestesmy. Kupilem bilety na piatek po 70 MAD i wracamy tez miejskim autobusem.
Zakladamy klub wielbicieli miejskiej komunikacji. Tanio i klocic sie nie trzeba, taksowki nich sobie stoja i czekaja na naiwnych.
Znow sok i na obiad. Marokanska klasyka, zupa Harrira, Kuskus i Tarzin.
Do hotelu mamy trzysta metrow, idziemy z godzine. Mamy za to ... lepiej nie mowic co.
Jeszcze tylko poszedlem na dach zobaczyc zachod slonca i wiecie co, sa gory. Jak bonie dydy, widzialem gory Atlasu. Wiec jednak to mozliwe. Muezzini darli pszcze, sloce zachodzilo za gorami, samolot startowal z lotniska, oj warto zyc.
I jeszcze jedno, tu jest prawdIwe lato, goraco i slonecznie. Bardziej niz sie spodziewalem. Zima w Marrakeszu to naprawde swietna opcja. Goraco polecam.
Musze konczyc, bo na dole czeka kolacja. Smacznego zycze.