Nie ma o czym pisac, wylegujemy sie, spacerujemy, jemy, jezdzimy. Kazdy dzien podobny do poprzedniego. O pogodzie nie ma co pisac, bo tez codziennie taka sama. Rano mgla a potem slonce, czasem troche chmur a potem znow slonce. Tylko dzis w nocy a wlasciwie nad ranem spadl deszcz, pobebnil po dachu i poszemral po lisciach. Jak wstalem na sniadanie to bylo troche mokro. Za to teraz zar sie z nieba leje i sam sie zastanawiam czy isc na plaze i sie usmazyc. Wczoraj Piatkowscy zaatakowali SLONIA. Byc w Tajlandii i na sloniu nie jechac, i to na wsypie slonia ? Wiec pojechali i rownie szybko wrocili, oskubani z kasy ale zadowoleni, slon zaliczony. Bedzie co wspominac i pokazywac. Po poludniu pojechalismy do "Marleya" na obiad i to tyle. Widok z knajpki wart wiecej niz to co tam podaja, pewnie go doliczja do ceny bo za tanio to tam nie jest.
Dzis ostatni dzien na wyspie, jutro wstajemy rano i o 9 musimy juz jechac na przystan. prom mamy o 10:30 a autobus do Bangkoku o 11:30. Powinnismy przed 18 byc na miejscu. I tak caly dzien szlag trafi na podrozy ale tak jest zawsze, gdzie i czym by sie czlowiek nie ruszyl. Nawet jak latalismy samolotem to tak samo prawie caly dzien sie schodzil. No dobra, ide spac na plazy lepsza bryza od moza od powiewu klimatyzacji w pokoju.
Nastepna relacja juz z Bangkoku .