Skonczylo sie. skonczyl sie swiety spokoj, cisza przerywana przez odglosy ptakow i czik-czakow. Skonczylo sie slonce na plazy, lekka bryza od morza i cichy szum fal. Trzeba wracac do Bangkoku. Bilety na prom i autobus mielismy juz kupione po okazyjnej cenie 350 BHT od glowy. Wieczorem zamowilem taksowke (nic innego nie ma jakby sie komus wydawalo, ze sobie inaczej poradzi) po ... 200 BHT od glowy. To prawie tyle co do Bangkoku ale jak powiedzialem wyjscia nie ma. Prawie godzine krecilismy sie to w gore, to w dol, w lewo, prawo i sam nie iwem gdzie. Pod koniec malo nie wyrzygalem przez burte pick-upa ale dojechalismy cali i na czas. Prom juz laskawie czekal, bagaze na poklad samochodowy a my na gore, na widokowy. Po srodku pokladu, a jakze, bufet. Zimne i cieple napoje, przekaski i tajskie tra la la. Niektorym byly na wage przetrwania, to minus plywania pierwszym z rana promem po "buena nocze" w ktoryms z tutejszych grajdolow. My spokojnie po kawce i zaraz koniec podrozy, niecala godzina i wysiadamy. I znow napoje zimne i cieple oraz przekaski i tajskie tra la la. W Tajlandii nikt nigdy i nigdzie nie ma szans byc glodnym i spragnionym. Stare biblijne porzekadlo chyba z Tajlandii pochodzi. Pojawil sie autobus, ten sam co w poprzednia strone ( i te same dwa filmy cholera puscili). Kolebal sie jak pijana dorozka 6.5 godziny a w Bangkoku trafilismy na korek we wszystkie strony swiata. Wygladalo to jakby wszyscy mieszkancy miasta (ze 12 milionow) wyjezdzali na weekend a reszta Tajlandii jechala tez na weekend ale do stolicy. Jak dojechalismy to bylismy juz jak "stir fried chicken" . Poszlismy cos zjesc, wymienic kase, kupic napoje i zakaski ale ... kto tych ludzi sprowadzil do Tajlandii, skad to tatalajstwo sie nazjezdzalo. Tak jak pogoda zima jest o niebo lepsza tak tlum, ktory nas stratowal zaraz po wejsciu na Rambuttri byl dwa razy wiekszy niz tydzien temu. Na calej uliczce nie bylo wolego miejsca w knajpie, musielismy czekac na wolny stolik. Kelner tez mial dosc i przyniosl polowe zamowienia ale ja go rozumiem, w takim mlynie wszyscy pekaja. Gosia jednak dostala swoja rybe a ja stir fried herbal with chicken i poszlismy dalej. Wymienilem ostatnie dolary, zrobilismy zakupy ilezymy bez ducha w hotelu. Jutro tez jest dzien.