Najpierw zadzwoniliśmy do Wieśka. I zobaczliśmy kanalię na basenie. Z widokiem na wulkany Bali. Coraz hardziej mi się Skype podoba. Potem poszedłem po walizkę. Żeby nie rpbiç problemów kupiłem taką samą za tyle samo. Po drodze kupiłem śniadanie dla Gosi kanapki a dla mnie pad thai fresh spring rolls kiełbaskę swojską i na deser pieczone banany z czarną fasola. I do popicia sok z Maracuja i z guavy. Głodny nie będę. A potem poszliśmy na basen. Zadzwoniliśmy do Marysi i pokazaliśmy jak Gosia pływa w basenie. My od Wieśka nie gorsi. I tak wypoczywamy przed jutrzejsza podróżą na Phangan. Dziś zakupów nie będzie.