Po zarwanej nocy, choc trzeba przyznac, ze UIA trzyma podstawowe standardy, ladujemy wreszcie w Bangkoku. Tyle razy juz tu ladowalem, ze i pisac nie ma o czym. No chyba, ze taksowkarz chyba bangkoku nie znal i wiozl nas dwa razy dluzsza droga ale dowiozl. nastepnym raem chyba ja bede prowadzil. Po prysznicu ... zakupy. Nie wzialem, specjalnie zreszta okularow slonecznych wiec Ray Ban'y za 200 THB byly pierwsze. Zona byla oczywiscie lepsza ale ona zawsze jest lepsza, taka karma po prostu. Po trzech godzinach nadjechal brat z zona, potem Janek a potem Malgosia i Marek. No to siedzimy w knajpie, jemy pijemy i gadamy. I jestesmy MEGA HAPPY, mamy nasze happy weeks. Feel Like Home, kocham Bangkok a nie Irlandie.
Jutro znow od rana kupujemy i siedzimy w knajpie i tak do soboty. Co zjemy, kupimy i wypijemy napisze jutro, bo musze wraca do stolu.