2013
16
lip
Malacca Oh Malacca
Malezja, Malacca Town
Przejechano 10099 km
Dzis calodniowa wycieczka do Malakki.
Trzeba bylo wstac jeszcze prawie po nocy. Tu, o siodmej rano jeszcze za jasmo to nie jest. Wyruszamy o osmej, mamy jechac do hotelu Impiana. Jakbym mapy w telefonie nie mial to by byl problem. bo skad taksowkarze z China Town maja znac piecio gwiazdkowe hotele w KLCC ? Jak mu pokazalem warknal TWENTY i patrzy mi prosto w oczy. OK, smile i jedziemy. Zeby nie korki to piec minut ale wyszlo pol godziny. Jestesmy lekko przed "pick up time". Boy pyta sie gdzie walizki, a my, ze jakie walizki. Czy ja wygladam na goscia Impiana KL hotel ? W zadnym wypadku ale ci faceci pewno nie jedno widzieli. Powiedzialem, ze czekamy na "pick up" i siadam. Bylo nas takich wiecej. Szef sluzby dyzurnej prosil kazdego o papierek i potem osobisie dogladal zeby wszyscy pojechali, poszli precz czy cokolwiek. Wyprawili pare osob, zostalem ja i jakas azjatka. I patrzymy po sobie, co znowu ? "Pick up time" wybil i nic. Dokladnie w tej minucie przyszedl szef, przydzielil mi boya i powiedzial, ze teraz on tym sie zajmie. Zadzwonili do firmy i za 15 minut ktos nas w koncu zabral. Azjatke tez, zdazylem z nia pogadac, powiedziala, ze ma to samo juz drugi dzien. Marne to pocieszenie ale zawsze. Bus podwiozl nas razem z jakas rodzinka gdzies. Tamci wysiedli a gosc sie pyta, ile jeszcze dni bedziemy w KL. O nie, stary, tacy naiwni to my juz nie jestesmy. Wycieczka pewnie pojechala, o nas ktos zapomnial i jutro znow pobudka. No chief, we are fly tomorow morning. Pomoglo, pogadal z kims przez swojego wielkiego (tu wszyscy maja wielkie) smartfona i mowi, ze jedziemy do autobusu. Gosia mowi. ze zawiezie nas na dworzec autobusowy i da bilety do Malakki, i bedziemy mieli wycieczke. Ja obstawialem, ze gonimy autobus i wygralem. Dorwalismy ich na bramce autostrady. Musieli sporo czekac, bo na 'good morning' nikt nie odpowiedzial. A pies z wami tansowal. Jedziemy. Autostrady w Malezji buduje na pewno nie Cezary Grabarczyk ani Slawomir Nowak. Ta ma po trzy pasma plus awaryje i jest CALA a nie w kawalkach. 130 km robimy w niecale poltorej godziny.
Zaczynamy od kosciola katolickiego wielkosci plebanii w najmniejszej wsi w Polsce, potem widok na morze, a konkretnie slynna ciesnine malakka. Gosia mowi, ze jak chce zobaczyc kosciolek i moze to ani do Malezji ani do Malakki jechac nie musi. Tyz prawda. dalej byly ruiny portugalskiego fortu, chinska swiatynia, jeszcze jeden chrzescijanski kosciol i tym podobne. Pod kosciolem sw Piotra sa slynne riksze, ktore trzeba zobaczyc bo opisac nie sposob. Mielismy tam jeszcze nowozencow, to juz drugi raz na tej wycieczce, wiec wszyscy trzaskali im fotki. Beda mieli wystapien w sieci do oporu. Na koniec spacer po starym miescie, ktore tez zalapalo sie na liste Unesco i kwita. Malacca Oh Malacca za malo. Tu trzeba po prostu przyjechac, miasteczko robi wrazenie super klimatycznego, malo ludzi, pelno hotelikow i knajpek. I ten misz masz kultur, poplatanie architektury, kolorow, zapachow, kuchni, ludzi, wszystkiego. To trzeba samemu zobaczyc a najlepiej pomieszkac, pobuszowac, psmakowac. Taki mam wniosek z tej wycieczki, to byl skorowidz, na reszte przyjdzie czas kiedy indziej. na pewno warto.
Wrocilismy prosto pod Petronas Towers, wiec nie musialem sie specjalnie wybierac. Zestaw fotek, must see i metrem do domu. Zaczynamy poznawac i rozumiec to miasto, jest fajne, warto tu bedzie wracac. Numer jeden to jednak Bangkok ale KL na dzis to numer dwa. Fajnie tu jest i tyle.
Brat z zona polecieli na Sri Lanke a my zostalismy sami. Jutro jak sie wyspimy, konczymy zakupy i pojutrze bierzemy wiatr na Tajlandie. Z ogromna uciecha, malaysia truly asia ale tajlandia to jest to.
Trzeba bylo wstac jeszcze prawie po nocy. Tu, o siodmej rano jeszcze za jasmo to nie jest. Wyruszamy o osmej, mamy jechac do hotelu Impiana. Jakbym mapy w telefonie nie mial to by byl problem. bo skad taksowkarze z China Town maja znac piecio gwiazdkowe hotele w KLCC ? Jak mu pokazalem warknal TWENTY i patrzy mi prosto w oczy. OK, smile i jedziemy. Zeby nie korki to piec minut ale wyszlo pol godziny. Jestesmy lekko przed "pick up time". Boy pyta sie gdzie walizki, a my, ze jakie walizki. Czy ja wygladam na goscia Impiana KL hotel ? W zadnym wypadku ale ci faceci pewno nie jedno widzieli. Powiedzialem, ze czekamy na "pick up" i siadam. Bylo nas takich wiecej. Szef sluzby dyzurnej prosil kazdego o papierek i potem osobisie dogladal zeby wszyscy pojechali, poszli precz czy cokolwiek. Wyprawili pare osob, zostalem ja i jakas azjatka. I patrzymy po sobie, co znowu ? "Pick up time" wybil i nic. Dokladnie w tej minucie przyszedl szef, przydzielil mi boya i powiedzial, ze teraz on tym sie zajmie. Zadzwonili do firmy i za 15 minut ktos nas w koncu zabral. Azjatke tez, zdazylem z nia pogadac, powiedziala, ze ma to samo juz drugi dzien. Marne to pocieszenie ale zawsze. Bus podwiozl nas razem z jakas rodzinka gdzies. Tamci wysiedli a gosc sie pyta, ile jeszcze dni bedziemy w KL. O nie, stary, tacy naiwni to my juz nie jestesmy. Wycieczka pewnie pojechala, o nas ktos zapomnial i jutro znow pobudka. No chief, we are fly tomorow morning. Pomoglo, pogadal z kims przez swojego wielkiego (tu wszyscy maja wielkie) smartfona i mowi, ze jedziemy do autobusu. Gosia mowi. ze zawiezie nas na dworzec autobusowy i da bilety do Malakki, i bedziemy mieli wycieczke. Ja obstawialem, ze gonimy autobus i wygralem. Dorwalismy ich na bramce autostrady. Musieli sporo czekac, bo na 'good morning' nikt nie odpowiedzial. A pies z wami tansowal. Jedziemy. Autostrady w Malezji buduje na pewno nie Cezary Grabarczyk ani Slawomir Nowak. Ta ma po trzy pasma plus awaryje i jest CALA a nie w kawalkach. 130 km robimy w niecale poltorej godziny.
Zaczynamy od kosciola katolickiego wielkosci plebanii w najmniejszej wsi w Polsce, potem widok na morze, a konkretnie slynna ciesnine malakka. Gosia mowi, ze jak chce zobaczyc kosciolek i moze to ani do Malezji ani do Malakki jechac nie musi. Tyz prawda. dalej byly ruiny portugalskiego fortu, chinska swiatynia, jeszcze jeden chrzescijanski kosciol i tym podobne. Pod kosciolem sw Piotra sa slynne riksze, ktore trzeba zobaczyc bo opisac nie sposob. Mielismy tam jeszcze nowozencow, to juz drugi raz na tej wycieczce, wiec wszyscy trzaskali im fotki. Beda mieli wystapien w sieci do oporu. Na koniec spacer po starym miescie, ktore tez zalapalo sie na liste Unesco i kwita. Malacca Oh Malacca za malo. Tu trzeba po prostu przyjechac, miasteczko robi wrazenie super klimatycznego, malo ludzi, pelno hotelikow i knajpek. I ten misz masz kultur, poplatanie architektury, kolorow, zapachow, kuchni, ludzi, wszystkiego. To trzeba samemu zobaczyc a najlepiej pomieszkac, pobuszowac, psmakowac. Taki mam wniosek z tej wycieczki, to byl skorowidz, na reszte przyjdzie czas kiedy indziej. na pewno warto.
Wrocilismy prosto pod Petronas Towers, wiec nie musialem sie specjalnie wybierac. Zestaw fotek, must see i metrem do domu. Zaczynamy poznawac i rozumiec to miasto, jest fajne, warto tu bedzie wracac. Numer jeden to jednak Bangkok ale KL na dzis to numer dwa. Fajnie tu jest i tyle.
Brat z zona polecieli na Sri Lanke a my zostalismy sami. Jutro jak sie wyspimy, konczymy zakupy i pojutrze bierzemy wiatr na Tajlandie. Z ogromna uciecha, malaysia truly asia ale tajlandia to jest to.
Zdjęcia (10)
Komentarze (0)
Zasoby: 
34.471 
22.044 
1.100.642 
3.423 
