Dzien dobry KL. Mieszkamy w China Town, wiec pobudka gwarantowana. Pod naszym oknem jest korek autobusowy, a trabki to oni maja dobre. Jakos dosypiamy i powoli stajemy do pionu. Na sniadanie jak zwykle bulki. tym razem Big Pau, Pang Pork Pau i Siew Pau. Po takim jednym Big Pau mam dosc, reszte zjem oczami. Ale zeby za dobrze nie bylo to wpadlem do muslimanow i studiuje liste Rotich, dobra nic nie rozumiem, zamawiam Roti Canai i co ? Sorry Sir, NO ROTI. Czy oni w tej Malezji wszyscy poszaleli. Nigdzie nie ma CHWILOWO Roti ? Nie zlamie sie, bede latal po calym KL az Roti zjem, oni jeszcze Polaka poznaja.
Trudno bylo, ale w koncu sie zebralismy i smigamy do Batu Caves. Naj sam przod leziemy na stacje. Bedzie jakie 800 metrow do KL station KTM. To tutejsza WKD, tyle, ze jakby toche jak wszystko w Malezji i czystsze i jakies takie porzadniejsze. W srodku gora 16 stopni czyli gorna wydajnosc klimy. Inaczej nie ma. Tajlandia, Malezja wszystko jedno. Jak jest to ma dzialac na maksa. Panie ubraly sie od stop do glow. Jedziemy, podziwiamy widoczki, to nie tak jak na trasie wawa-wolomin, wszystko czyste i porzadne. A my mamy PKB na leb niby wyzsze. Po kilku przystankach koniec trasy, Batu Caves. A wlasciwie to mozna by to nazwac Monkey Place, bo nasze Panie przez cale peregrynacje po jaskiniach zajmowaly sie wylacznie malpami, malpeczkami i malpiatkami, ktorych tu jest bez liku. Jest jesze jedna rzecz zasadnicza, schody. Oczywiscie nikomu nie mowilem, ze do jaskini jest 370 schodow. Jak zobaczyli, to padli i prosili Wisznu o wsparcie. I gdyby nie malpy to by pewnie nasze panie nie weszly. Ale zajete obserwowaniem malpeczek nawet nie zauwazyly jak bylo po wszastkim. O Batu Caves pisac nie ma co, bo to w koncu jedna z najwazniejszych 'must see' w KL. Warto sie tam wybrac, zwlaszcza, ze bilet na kolej KTM kosztuje nieco ponad zlotowke w jedna strone a samo zwiedzanie nic.
Po malpeckach poszlismy a jakze do hinduskiej knajpy. I wiecie co ? Byl wreszcie ROTI. Bardzo fajna knajpa, czysta, a jedzenie pierwsza klasa. I tanie jak trzeba. Roti za 5 RM, inne podobnie. Za 12 RM "jesz ile chcesz" na "banana leaf", napoje ze swierzych owocow bajeczne. Po tych schodach zdecydowanie polecam.
Wracamy do KL. Ale tym razem jedziemy dalej az do KL Sentral. Z tamtad Monorail do Imbi i ladujemy na Berjaja Square. Dalej do Jalan Bukit Bintang na shopping. Zlapalismy jakis wielki mall i do roboty. Jak sie okazalo, ceny nie sa dla nas zbyt atrakcyjne, lupy tez nie najlepsze. Wyszla tylko jedna walizka. Co innego w naszych okolicach, wiec wracamy do domu. Dzis trzeba isc wczesniej spac, bo rano ruszamy do Malakki. Moze jeszcze tylko spadne na dol do 'araba' na kolacje i lulu.