Geoblog.pl    Wjkrzy    Podróże    Tam gdzie rodzi się słońce    Hangover 2
Zwiń mapę
2012
26
lip

Hangover 2

 
Tajlandia
Tajlandia, Bangkok
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 15666 km
 
Hangover 2

Bangkok wciagnal nas w swoje macki, i nie pusci. Nie wiadomo, czy uda nam sie wszystkim wrocic. Szalone miasto. Ulokowalismy sie w New Siam 2, jak zwykle. I zaczelo sie. Poszlismy polazic, cos zjesc, cos kupic. Tyle, ze jest i kupic jest tu zbyt duzo, trudno sie na cos zdecydowac. Bo ile wkoncu mozna napchac do brzucha, nawet przerosnietego, jak moj. I ile zmiesci sie w walizkach, ktorych limit mamy scisle ograniczony. Po podrozy bylismy zreszta wszyscy zmeczeni i senni wiec wieczorem obylo sie bez specjalnego szalenstwa. Na koniec siedlismy w knajpce i polknelismy ja Tom Ka a zona Pad Thai. I swiatlo zgaslo, wpadlem w objecia Kings Bed az do rana.

Rano, znaczy kolo 10, wylegamy z hotelu na sniadanie. To jest wlasciwa godzina, gdy tlumy z calego swiata siedza w knajpkach przy pierwszym tego dnia posilku. Tym razem ja Pad Thai a zona omlet z mielonym miesem. Po rambuttri przechadzaja sie starzy hippisi, ktorzy chyba przyjechali tu w latach szescdziesiatych i calkiem nowi, jak sobowtor mlodego Jimmiego Planta krecacy sie w ta i z powrotem. Ruch, to najwlasciwsze slowo, ktore opisuje to co tu sie dzieje, ruch bezustanny. Jedni przyjedzaja, drudzy wyjezdzaja. Po ulicy zawsze kreci sie pelno ludzi, glownie mlodzierzy z calego swiata objuczonej plecakami. To stacja przesiadkowa, w agencjach turystycznych sprzedaja bilety nie tylko do kazdego zakatka Tajlandii ale tez do wszystkich krajow poludniowej Azji. Ceny mocno konkurencyjne, Jedni wlasnie przyjechali z Nepalu, drudzy pielgrzymuja w kierunku dalekich wysp Indonezji. Cale to towarzystwo bezustanie kreci sie po ulicach. Do tego wszechobecne stoiska handlowe i knajpy, knajpki, wozki z jedzeniem i obnosni sprzedawcy przekasek. Miasto Aniolow nigdy nie spi i nigdy nie przestaje jesc.

My tez porozlazilismy sie po okolicznych zaulkach. Ja mialem zadanie kupic komplet past do robienia tajskiego zarcia, ktory to co roku przywoze synowi, coby mial na czym pichcic azjatyckie potrawy. Przy okazji sam sie najadlem na ulicy az do przesady. Najlepsze byly minipaczki. Niby to samo co u nas, male paczucie z budyniem w srodku ale czemu po zjedzeniu geba mnie pali jak po curry ? Ot Tajska specyfika smaku.

W miedzyczasie byla mala ulewa, ale na szczescie bylem w sklepie pochlaniety wybieraniem saszetek z przyprawami. Teraz wybralem sie na basen, zeby troche sie ochlodzic, bo klimat tego miasta do lekkich nie nalezy. Jak sie znow pozbieralismy, jedziemy na zakupy do swiatyni zwanej MBK. Najlatiwej poplynac rzeka do Sathorn i z tamtad Sky Train do centrum handlowego Bangkoku. Jak wysiedlismy na Siam Station niebo sie otworzylo i z gory laly sie strumienie wody jak z wodospadu. Na szczescie w centrum zwykle pasaze i przejscia sa kryte, wiec udalo nam sie dostac do pierwszego "malla" na sucho. Brat mial zadanie sprawdzic, czy mozna tu kupic "jabcoka" po konkurencyjnych cenach, nie mozna. Dotyczy to zreszta calej elektroniki, na pewno nie w centrum. Ceny sa swiatowe, moze nieznacznie nizsze niz u nas. Nie warto tracic czasu. Musielismy wyjsc na ulice ale deszcz mocno zelzal, wiec poczlapalismy spokojnie do MBK.

MBK to potwor. Wielkie i dlugie gmaszysko wypelnione po brzegi towarami na sprzedaz. Mozna sie kompletnie pogubic, co nam oczywiscie sie udalo. Tylko na chwile zostawilem zone zeby kupic kanapke i kawe i ... posprzatane. Zobaczylem ja za dwie godziny trzy pietra nizej na schodach ruchomych, ale i tak nie udalo mi sie jej odnalezc. Wreszcie madra kobieta poszla do stanowiska informayjnego, skad na caly gmach nadano komunikat "Mister Wlodek from Poland, called do Information Desk". Poruszajac sie z szostego pietra na parter jakos dotarlem. Nic kurna nie kupilismy a juz byla umowiona godzina na spotkanie z bratem. Jak sie wszyscy znalezlismy, postanowilismy zostac jeszcze jakis czas bo ja odkrylem na 6 pietrze raj dla zakupoholikow. No tym razem to bylo ostro, Billabong, Christian Audigier, Coco Chanel, Dior i co tam jeszcze w Suria KLCC bylo za tysiace USD, tu jest za setki BHT. No to po godzinie my wygladamy jak karawana wielbladow a nasze portfele cienkie jak kartka papieru. Zona kupila nam szesc kompletow jedwabnych pokrowcow na poduszki, bo wszystko co mielismy w domu pozarl szczeniak. Teraz ma nowe do gryzienia i cmokania. Do tego jeszcze gigantyczny pokrowiec na Kings Bed oraz dwie osdobne szarfy, ktore beda robic za obrusy. Ile to wszystko kosztowale ? Nie bede was denerwowal. Sami przyjedzcie i sobie kupcie to zobaczycie. My przywozimy w walizkach powietrze a wywozimy szlagiery swiatowej mody, jak bysmy mieli to kupic w Warszawce to musial bym byc prezesem banku. "Shop until You drop", padlismy jak kawki i idziemy zlapac jakis transport do domu. Trafiamy taxi counter i czekamy razem z tlumem miejscowych i turystow. Taksowek malo, za to masa tuk tukow. Biezem "wypasionego" z folia na bokach, bo caly czas pogoda z gatunku, bedzie padac. Za 15 PLN dowiozl nas do domu, polecam, tanio i wesolo.

Po drodze do hotelu poszlismy na kolacje, ja Green Curry, zona Noodles with Chicken. Ja Mango Shake, zona Big Chang. jeszcze tylko przeglad lupow, brat odebral od krawca swoje Armanie plaszcze i marynarki oraz koszule i cos jeszcze. Jak stanal w swoim nowym plaszczu oraz w czerwonych szortach i klapkach wygladal jak najprawdziwszy Sascha Baron Cohen. I spac, spac, spac.

Teraz siedze piszac tego posta, jest juz rano i przed nami tylko ostatnie kilkanascie godzin. Idziemy na sniadanie a potem do ... bankomatu, trzeba przeciez jeszcze cos kupic, jak sie nie zmiesci w walizkach to pozakladamy na siebie. Jesli oczywiscie Bangkok nas ze swoich szponow wypusci.


 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (19)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
Mario
Mario - 2012-07-27 09:27
Ojjj, ten Bangkok... tez zawsze mamy z tym problem aby z tamtad wyjechac... dzieki tej relacji znow mi sie chce tam jechac... :)
 
Dziobaki
Dziobaki - 2012-07-27 15:22
A mówisz, że to my nie możemy pojechać na wakacje i wypocząć jak ludzie tylko ciągle pędzimy do przodu... a kto tu pędzi pół wyjazdu i to w dodatku po sklepach! ;)) Wracajcie bezpiecznie, szkoda, że to już końcówka.
 
 
Wjkrzy
Włodzimierz Krzysztofik
zwiedził 12.5% świata (25 państw)
Zasoby: 393 wpisy393 253 komentarze253 3081 zdjęć3081 34 pliki multimedialne34
 
Moje podróżewięcej
18.04.2019 - 23.04.2019
 
 
25.01.2019 - 09.02.2019
 
 
29.12.2018 - 01.01.2019