2012
20
lip
Na Thon
Tajlandia, Samuie
Przejechano 15038 km
Na Thon
Przygotowalem na dzis plan awaryjny bo wszystkie serwisy pogodowe zapowiadaly totalny "overcast" i opady deszczu. W zwiazku z tym postanowilem zabrac wycieczke do Na Thon. Musimy kupic bilety na prom i autobus do Surat Thani Airport a poza tym wszyscy chcieli polazic po miasteczku, sklepy oczywiscie. No i Tesco, gdzie mozna nie dosc, ze kupic Changa po 30 BHT to jeszcze owocow jest bardzo duzy wybor a ceny trzykrotnie nizsze niz w naszej wiosce. Oczywiscie mowie o cenach dla "farangow". Dla miejscowych sa zupelnie inne. I caly misterny plan jak w Kiler 2 poszedl w ... Wstalem po siodmej a na niebie bezkresny blekit. Slonce juz daje do wiwatu, jest ponad 30 stopni. Zapowiada sie prawdziwy sloneczny dzien na Samui. Taki jak z obrazka. Jesli jeszcze ktos wierzy w serwisy pogodowe to niech sie nie ludzi, to tylko symulacje komputerowe, warte tyle ile bledow w nich zrobili programisci z Bangalore. Taki mamy ten nasz bialy swiat, gowno warty. Tak wiec zasiadamy po sniadaniu nad basenem i taplamy zbolale podrozami cielska na przemian w slodkiej i slonej wodzie. A wieczorem jak bogowie pozwola pojedziemy do Na Thon na nocny bazar, z tego co widzialem w sieci, warto. Zwlaszcza z powodu nieprzeliczonej ilosci "stallsow" z tajskim zarciem i ciuchami. Bo najwazniejsze w zyciu to sie dobrze bawic, czego i Wam zyczymy.
Upal
Przez caly dzien niebo bylo blekitne z nielicznymi przezroczystymi barankami wysokich chmur, ktore nie stanowily dla slonca zadnej przeszkody. Do tego wiatr ustal i oprocz bryzy nad samym morzem nic sie nie czulo. Poznalismy, co znaczy tajski upal. Pogoda zdeterminowala nasze zachowania, wiec bylo na przemian morze i basen z "ocean view" oraz opalanie dla twardzieli. Hotel jest jak na to miejsce mocno oblozony ale wcale tego nie widac. Od czasu do czasu ktos sie przemknie, wiecej ludzi mozna zobaczyc tylko w restauracji. Nigdy nie brakuje miejsc na lezakach oraz stolikach polozonych tuz nad brzegiem moza. Jesli ktos chce spedzic kilka cudownych dni w hotelu jak ze zdjec przedstawiajacych tropikalny raj to serdecznie zapraszam do Am Samui Resort Samui Surat Thani Thailand. Stosunek jakosci do ceny jest tu po prostu niebywaly.
Wieczorem zamowilismy taksowke do Na Thon bo musimy kupic bilety na prom do Don Sak i autobus na lotnisko w Surat Thani. Na przystani "oczywiscie" trafiamy na stara znajoma i oczywiscie doskonale nas pamieta. Kupujemy u niej bilety juz trzeci raz. Bylo bardzo zabawnie i milo. Umowilismy sie za rok.
Potem poszlismy na zakupy do Tesco, ja oczywiscie plecak owocow. Reszta co kto lubi. Potem posiedzielismy w "Night market" nad morzem, gdzie ja spalaszowalem sloninke na slodko w sosie sojowym, to tego dwa szejki z pinapla i watermelona, palce lizac. Do hotelu wriclismy o 9, obsluga wlasnie pakowala manatki, zgasili swiatla i dzieci zostaly jak codzien same w domu.
Poszlismy z bratem odswierzyc sie w basenie na jakie pol godziny, towarzyszyl nam tylko natretny batman, ktory latal nam kolo glow. Teraz siedze na tarasie naszego domku posrod palmowego gaju. Cisze przerywa tylko swiergot cykad i rytmiczny poszum fal rozlewajacych sie po brzegu. Nad pioropuszami palm swieca gwiazdy, nie mozna chciec wiecej. Hola, chyba jeszcze opedzluje melona miodowego na dobry sen. Choc to co mnie otacza za sen w zupelnosci wystarcza. I wolal bym sie juz nigdy nie obudzic.
Dobranoc
Przygotowalem na dzis plan awaryjny bo wszystkie serwisy pogodowe zapowiadaly totalny "overcast" i opady deszczu. W zwiazku z tym postanowilem zabrac wycieczke do Na Thon. Musimy kupic bilety na prom i autobus do Surat Thani Airport a poza tym wszyscy chcieli polazic po miasteczku, sklepy oczywiscie. No i Tesco, gdzie mozna nie dosc, ze kupic Changa po 30 BHT to jeszcze owocow jest bardzo duzy wybor a ceny trzykrotnie nizsze niz w naszej wiosce. Oczywiscie mowie o cenach dla "farangow". Dla miejscowych sa zupelnie inne. I caly misterny plan jak w Kiler 2 poszedl w ... Wstalem po siodmej a na niebie bezkresny blekit. Slonce juz daje do wiwatu, jest ponad 30 stopni. Zapowiada sie prawdziwy sloneczny dzien na Samui. Taki jak z obrazka. Jesli jeszcze ktos wierzy w serwisy pogodowe to niech sie nie ludzi, to tylko symulacje komputerowe, warte tyle ile bledow w nich zrobili programisci z Bangalore. Taki mamy ten nasz bialy swiat, gowno warty. Tak wiec zasiadamy po sniadaniu nad basenem i taplamy zbolale podrozami cielska na przemian w slodkiej i slonej wodzie. A wieczorem jak bogowie pozwola pojedziemy do Na Thon na nocny bazar, z tego co widzialem w sieci, warto. Zwlaszcza z powodu nieprzeliczonej ilosci "stallsow" z tajskim zarciem i ciuchami. Bo najwazniejsze w zyciu to sie dobrze bawic, czego i Wam zyczymy.
Upal
Przez caly dzien niebo bylo blekitne z nielicznymi przezroczystymi barankami wysokich chmur, ktore nie stanowily dla slonca zadnej przeszkody. Do tego wiatr ustal i oprocz bryzy nad samym morzem nic sie nie czulo. Poznalismy, co znaczy tajski upal. Pogoda zdeterminowala nasze zachowania, wiec bylo na przemian morze i basen z "ocean view" oraz opalanie dla twardzieli. Hotel jest jak na to miejsce mocno oblozony ale wcale tego nie widac. Od czasu do czasu ktos sie przemknie, wiecej ludzi mozna zobaczyc tylko w restauracji. Nigdy nie brakuje miejsc na lezakach oraz stolikach polozonych tuz nad brzegiem moza. Jesli ktos chce spedzic kilka cudownych dni w hotelu jak ze zdjec przedstawiajacych tropikalny raj to serdecznie zapraszam do Am Samui Resort Samui Surat Thani Thailand. Stosunek jakosci do ceny jest tu po prostu niebywaly.
Wieczorem zamowilismy taksowke do Na Thon bo musimy kupic bilety na prom do Don Sak i autobus na lotnisko w Surat Thani. Na przystani "oczywiscie" trafiamy na stara znajoma i oczywiscie doskonale nas pamieta. Kupujemy u niej bilety juz trzeci raz. Bylo bardzo zabawnie i milo. Umowilismy sie za rok.
Potem poszlismy na zakupy do Tesco, ja oczywiscie plecak owocow. Reszta co kto lubi. Potem posiedzielismy w "Night market" nad morzem, gdzie ja spalaszowalem sloninke na slodko w sosie sojowym, to tego dwa szejki z pinapla i watermelona, palce lizac. Do hotelu wriclismy o 9, obsluga wlasnie pakowala manatki, zgasili swiatla i dzieci zostaly jak codzien same w domu.
Poszlismy z bratem odswierzyc sie w basenie na jakie pol godziny, towarzyszyl nam tylko natretny batman, ktory latal nam kolo glow. Teraz siedze na tarasie naszego domku posrod palmowego gaju. Cisze przerywa tylko swiergot cykad i rytmiczny poszum fal rozlewajacych sie po brzegu. Nad pioropuszami palm swieca gwiazdy, nie mozna chciec wiecej. Hola, chyba jeszcze opedzluje melona miodowego na dobry sen. Choc to co mnie otacza za sen w zupelnosci wystarcza. I wolal bym sie juz nigdy nie obudzic.
Dobranoc
Zdjęcia (18)
Komentarze (0)
Zasoby: 
21.044 
21.736 
1.082.247 
3.423 
