It's a kind of magic
Po wyczerpujacym dniu zasnelismy kamiennym snem i choc znowu padalo, to domek jakos uszczelnili i rano bylo sucho. Dzis dzien relaksu, relaksu to czas. Brat znow zaczal, jak tu pieknie choc nic nie pil, widac stan zachwytu stal sie po tygodniu wakacji jego stanem naturalnym. Obudzilem sie "z samego rana" a konkretnie kolo siodmej, a wiec z godzine po swicie, w sam raz zeby doswiadczyc rannych rytualow ofiarowania. Obsluga konczyla wlasnie roznoszenie ofiar po kapliczkach, ktorymi hotel jest wprost usiany. Kilkukrotne codzienne powtarzanie tego rytualu odgania od nas zle duchy stad zapewne ten wyjatkowy spokoj i pogoda tego miejsca. Ranki w Anom Beach to niezapomniany spektakl, slonce przedzierajace sie przez ustepujace w kierunku gor chmury styka sie z mglami powstajacymi noca nad oceanem. Razem tworzy to niesamowita mieszanke swiatla i cienia, wyrazistych i zywych kolorow w sloncu i przytlumionych w cieniu. Do tego unoszace sie opary mgly powoduja zalamania i rozbicia kolorow co wszystko razem daje wrazenie jakby swiat zostal pedzlem pomalowany.
Po poznym sniadaniu czas na plaze. Moze dzis spokojne jak basen, w wyniku odplywu fale nie przechodza przez rafe i mozna spokojnie plywac i taplac doczesne zwlogi w szmaragdowej wodzie. Nawet Teleccy weszli prawie po pas do wody, co skrzetnie odnotowuje. Wzialem wiec moje ABC i do wody. Tu dygresja. Rafa w candidasa latami sluzyla miejscowym jako budulec, ktorego tu dramatycznie brakuje. No i musialo sie skonczyc zle. Bez muru fale przechodzily az do brzegu, zabraly zlote plaze i zaczely zabierac lad. Na wyspie, gdzie kazda piedz ziemi jest potrzebna to prawdziwy dramat. Jakies dwadziescia lat temu "znistusy" postanowily rafe odbudowac. Wzdluz brzegu postawiono falochrony, zatopiono mnostwo betonowych kregow i platform, zeby rafa miala znow na czym wyrosnac. I efekt jest. Nawet w porownaniu z rokiem poprzednim widac, jak szybko sie odnawia. Jest jeszcze skromna, nie nazbyt roznorodna, ale naprawde sliczna. Piekna swoja swierzoscia jak dwudziestoletnia panienka. Plywajac wsrod naprawde pieknych "nowych" koralowcow mozna zaobserwowac calkiem juz pokazna roznorodnosc ryb i innych mieszkancow rafy. To rosnie w oczach. Jest wiec nadzieja, nawet tam, gdzie wydawalo by sie, ze popelnilismy nieodwracalne bledy. Rajskie podwodne ogrody nie musza wyginac, zycie jest silniejsze niz nam sie wydawalo. It's a kind of magic.