Geoblog.pl    Wjkrzy    Podróże    Tam gdzie rodzi się słońce    Na podboj Bali
Zwiń mapę
2012
11
lip

Na podboj Bali

 
Indonezja
Indonezja, Candidasa
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12248 km
 
Podboj Bali

Ruszamy na podboj Bali. Na godzine 9:00 zamowilismy busa dla wszystkich za jedyne 460 tysiecy "rupiahow" na cale 10 godzin i mozemy sobie "winszowac" co gdzie i jak. Jest to absolutnie najtanszy sposob peregrynacji wyspy nie liczac oczywiscie kandydatow na kamikaze, wynajmujacych skutery. Jednego nawet znam osobiscie, to nasz przyjaciel Jerzy, ktoremu z niewiadomych powodow udalo sie nawet ten eksperyment przezyc. Ja mam nawet opory przed jazda na przednim fotelu i z reguly nie patrze na droge, tak to wyglada. Perspektywa "jelonka" na skuterze, ktorego wszyscy inni uczestnicy chca zabic, zdecydowanie mi nie odpowiada.

Ruszamy najpierw wzdluz wybrzeza a potem za Padang Bai zaczynamy piac sie waskimi drozkami w gore wyspy, kierunek kaldera wulkanu Batur. Na przednie siedzenie zmyslnie wmanipulowalem Aleksanda, a ja siadlem za nim, zawsze to bezpieczniej. Widoki z kilometra na kilometr zmieniaja sie na ladniejsze. Najpierw zaliczamy "sielanke" uprawa i zbior ryzu. Im dalej tym wiecej drzew, w uszach czujemy zmiane cisnienia i raptem wypadamy na droge wzdluz stromej grani gdzie po prawej rozciaga sie majestatyczna perspektywa masywu wulkanu Batur.

Jest to jeden z najwyzszych i wciaz czynnych wulkanow na wyspie. Sam stozek to pozostalosc po gigantycznym wybuchu jego poprzednika, ktory pozostawil jezioro Batur oraz kilka innych wierzcholkow gorskich. Widok zapiera, no tym razem naprawde. No i mamy nastepny znaczek do naszego klasera, czynny wulkan. Szkoda tylko, ze dzis nie wybuchl. Ale byla by jazda.

Jak zwykle bywa frajde z ogladania panoramy doliny i masywu Batur popsuly "landaloo" wciskajace nam sarongi, drewniane lyzki do wyrywania serc wrogom , rowniez drewniane penisy do otwierania piwa i inne absolutnie nam niezbedne przedmioty. Ja dalem sie tylko oszukac na "sanke fruit" i przepalcilem "lankiloo" z piec razy.

Teraz kolej na Pura Batur, jedna z tysiaca swiatyn na wyspie. Po krotkiej utarczce z "lend sarong team' zaplacilismy po jedyne 5 tysiecy od lebka za pozyczenie tego urodziwego stroju i moglismy podziwiac balijska architekture sakralna.

Po kilku pierwszych godzinach zwiedzania wyspy czas na male co nieco. To "male" w moim przypadku oznaczalo "buffet" , ktory powiekszyl moj obwod o kolejny centymetr a zonie musialem dawac dwa stoperany, bo znowu cos bylo nie tak. Spotkalismy tez fajna parke rodakow, jak my peregrynjacych po Azji. Wymienilismy spostrzezenia i dalej jazda w dol. kierunek Ubud a konkretnie jego najwazniejszy zabytek Ubud Market.

Kierowca naszego bombowca wsadzil nas po drodze do Natural Agriculture Bali Area gdzie moglismy wlozyc do klasera znaczki z krzewami kawy oraz "mister" Luvaka, ktory to odpowiedzialny jest za produkcje najdrozszej kawy swiata. Otoz to urocze stworzenie futerkowe w czasie swych nocnych harcow wsrod krzewow kawy zywi sie najlepszymi jej ziarnami, a co nie przetrawi to wysra oczywiscie. Rano zbiercze laduja do koszyczkow te wysrane ziarna i potem robi sie z tego najdozsza kawe na swiecie. Tak wiec ten najwiekszy przysmak kawoszy nie jest do dupy, on jest z dupy i to doslownie. Potem degustacja kawy i herbaty a na koncu ... sklep. Ceny, nie tylko kopi luvak z kosmosu. Wiec brat liberal kupuje caly worek roznosci, Teleccy cos na pamiatke a my nic. Nie dziwota, bo Kopi Luvak stoi 2.5 miliona za kilo.

Jedziemy dalej w dol. Tu opisze atrakcje jakiej nie znjdziecie w zadnych przewodnikach. Przed Ubud jest ciagnaca sie wzdluz drogi wioska, gdzie produkuje sie pamiatki wszelakie dla wszystkich stron swiata. Widzielismy miedzy innymi: naturalnej wielkosci straznikow grobu Tuth Ankh Amona, marokanskie lustra, tunezyjskie talerze, zyrafy z Kenii, chinskie lampiony, pingwiny, jelenie a nawet glowy posagow z Wyspy Wielkanocnej. O "autentycznych" skrzynkach pocztowych z Teksasu z przed pierwszej wojny swiatowej nawet nie wspomne. Gdybymy tam staneli to chyba za rok bysmy wszystkiego nie obejrzeli.

Wreszcie Ubud. Ja z Teleckimi trzymamy fason i zwiedzamy palac Ksiecia, reszta rusza bezposrednio na lowy. Po pol godzinie dolaczamy i my. No i lowimy perly, scarfy, paski, pamiatki, pierdzionki i ptaszki. Ja kupilem Kopi Bali piec razy taniej i 50 gram Kopi Luvak szesc razy taniej. No coz, tu takze obowiazuja prawa rynku. Co do kawy to wieczorem okazalo sie, ze Kopi Bali jest jeszcze trzy razy tansza niz w Ubud i mozna ja dostac w naszym wiejskim sklepie. Luvaka w naszej wsi niestety nie ma. Moze mu klimat morski nie sluzy.

Zmeczeni wybieramy sie juz na Kilimadzaro czyli spac, z nadzieja, ze nie bedzie jak zeszlej nocy, gdy krople deszczu z przeciekajacej strzechy zalaly nam lozko a zona darla sie ze "czik czak" po iej lazi. Nasz przyjaciel kameleon wiszacy nam nad glowa juz zasnal. O k... wygadalem, zaczelo padac.

Dobranoc.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (69)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Wjkrzy
Włodzimierz Krzysztofik
zwiedził 12.5% świata (25 państw)
Zasoby: 393 wpisy393 253 komentarze253 3081 zdjęć3081 34 pliki multimedialne34
 
Moje podróżewięcej
18.04.2019 - 23.04.2019
 
 
25.01.2019 - 09.02.2019
 
 
29.12.2018 - 01.01.2019