Kogo dziś ekscytują opisy wylotów, zwłaszcza gdy leci się do strefy Schengen, dworzec jak dworzec, i tyle.
Na szczęście, w tej koszmarnej nudzie, zdarzają się od czasu do czasu zabawne historie. Albo mniej zabawne, zależy kto jak na co patrzy. Wszystko szło jak po maśle, do czasu gdy już zamknęli drzwi, o czasie, a samolot stoi. Stoi i stoi. W sumie stał ponad godzinę, dlaczego? Ano za naszym ogonem rozkraczył się samolot, jechał i nagle stanął w "szczerym polu", a nas nie można wypchnąć od rękawa. Godzinę im to zajęło, a to był mały Embrajer. Gdyby się rozkraczył jaki B777 chyba byśmy nie polecieli. Ale i tak proponuję zmianę patrona, na poważnie.