Geoblog.pl    Wjkrzy    Podróże    Antypody    Przebudzenie wulkanu
Zwiń mapę
2018
29
cze

Przebudzenie wulkanu

 
Indonezja
Indonezja, Bali
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11934 km
 
Kto napisał 26 czerwca, że wulkan śpi? Ja, a co na to wulkan? A wczoraj po południu wziął i po prostu wybuchł!!! Dokładnie w czasie święta pełni księżyca. We wszystkich świątyniach Bali odprawiano właśnie modły do niego, a on im na to zatrząsł całą górą, potem wysłał do nieba gigantyczną chmurę popiołów a na koniec plunął ogniem. Ciekawe co się działo w świątyni Besakih na jego zboczu, około czterech kilometrów od krateru?

Po dwóch godzinach Air Asia i Jetstar (nasz przewoźnik) odwołały loty do i z Bali. Potem było tylko gorzej a w końcu lotnisko w Denpasar zamknięto na kłódkę. A my spokojnie przygotowywaliśmy się do wyjazdu. Gdy już sobie siedzieliśmy weseli na werandzie dostałem sms od Jetstar, wulkan bum bum, loty wstrzymane, czekaj na następne komunikaty.

Dostałem histerycznego śmiechu, typowa w końcu reakcja na tego typu wiadomości. Odebrało nam mowę, rozum i co tylko. Najpierw pisali, że raz wypluł chmurę, a potem się okazało, że to nie tylko dym ale i ogień. Pokazały się pierwsze, nocne zdjęcia przypominające to, co działo się zimą. Wtedy doszło do ogromnego turystycznego kataklizmu, lotnisko zamykano i otwierano. Nikt nie wiedział czy i kiedy poleci. I tak się ciągnęło tygodniami. Ładną mamy perspektywę, nie powiem.

I co było robić? A nic, poszliśmy spać. Rano nie było nikomu do śmiechu, wszystkim, mnie nie wyłączając. Sytuacja jest następująca, na osiemnastą mamy zamówioną taksówkę, lotnisko nieczynne, mają otworzyć wieczorem o dziewiętnastej. Czyli, gdy będziemy w drodze. Jak nie otworzą? Wrócimy do hotelu, mamy tą noc opłaconą. I co dalej? Jak otworzą, to polecimy. I co dalej? Jeśli będzie jak zimą, to znów wywali chmurę dymu i lotnisko zamkną po raz kolejny. Ile to będzie trwało i kiedy się skończy? Tego nawet sam wulkan nie wie.

Szóstego lipca mamy lot powrotny. Jeśli nie polecimy, a Jetstar zawsze pierwszy do odwoływania lotów, to znajdziemy się głęboko w czarnej … Z Darwin do Warszawy? Sprawdzamy, będzie nas to kosztowało od czterech do pięciu tysięcy złotych od osoby. I dwa dni podróży, na przykład przez Singapur i Berlin z postojami po piętnaście godzin. A jak nie będzie już wybuchał? No to wszystko pójdzie zgodnie z planem. Prosta sprawa, krótka piłka, ryzykujemy czy nie? Nie, podjęliśmy dołującą wszystkich decyzję. Nie lecimy i już. Jeśli zostaniemy na Bali, mamy stąd bilety powrotne, i nawet gdyby, to po prostu zaczekamy aż Qatar Airways na będzie mógł zabrać. Na dodatkowy pobyt na Bali nas stać, w Darwin nie. A to ogromna różnica.

Gdy nic się nie stanie, będziemy sobie długo pluli w brodę, ale nie podejmiemy tego ryzyka, czasem w życiu tak trzeba. Może lepiej z góry wiedzieć, co się traci niż potem stracić jeszcze więcej. Koronnym argumentem, który chyba zdecydował, jest to, że przez ten tydzień w Darwin, o niczym innym byśmy nie myśleli, tylko o tym, czy będziemy mieli lot powrotny. A wtedy z zabawy nici. Nie mam zamiaru się wykańczać, jest nam ogromnie smutno ale trudno. Decyzja podjęta. Poszliśmy na obiad, tam gdzie wczoraj. Gosia po drodze proponuje zmianę hotelu, dobry pomysł, pojedziemy gdzie indziej, będzie inaczej, mniej będzie bolało.

I wtedy Wisznu, Sziwa i Brahma zesłali mi jedno słowo, Gili. A może byśmy tak najmilsi wpadli na tydzień … na Gili? Świat się zmienił, chmura dymu krążąca nad Bali przestała nas kompletnie obchodzić. A niech sobie krąży, wulkan niech sobie robi co chce. Damy po prostu dyla za morze i on nam może, nakukać. Łodzie pływają niezależnie od jego humorów.

W międzyczasie dostaliśmy obiad, o mamo, ja chyba nie jadłem w życiu czegoś tak smacznego. Za niecałe dwadzieścia złotych, sześć rodzajów mięsa, trzy różne warzywne sałatki i zupa na dokładkę. Każdy kęs smakował inaczej, każdy lepiej. W malutkim warungu, w miejscu gdzie diabeł mówi dobranoc, właścicielka ma złote ręce i nieprawdopodobny samorodny talent do gotowania. Sama jedna, jak magik, wyczarowuje w swojej małej kuchence istne dzieła sztuki kulinarnej. Są takie miejsca, zwykle oglądam je w telewizji, dziś w takim miejscu jestem. Nic nie zostało na talerzu, nic. Wiem, że nieprędko się to powtórzy, o ile się powtórzy, ale dziś nam się trafiło.

A po obiadku zarezerwowaliśmy „Villa Bella” na Gili Trawangan i ból po stracie mocno zelżał. W hotelu zamówiliśmy transport, „door to door” na Trawangan, a za tydzień do Kuty i posprzątane. Witaj przygodo, tylko tej Australii długo będzie żal.


 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (2)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
Ilona
Ilona - 2018-06-29 15:00
Trudna, ale dobra decyzja. A na Gili będzie fajnie, szybko o Australii zapomnicie :) Bawcie się dobrze! Uściski
 
zielonagora
zielonagora - 2018-06-29 15:23
Ah te wulkany... Przygody,... powodzenia i pozdrowienia...
 
 
Wjkrzy
Włodzimierz Krzysztofik
zwiedził 12.5% świata (25 państw)
Zasoby: 393 wpisy393 253 komentarze253 3081 zdjęć3081 34 pliki multimedialne34
 
Moje podróżewięcej
18.04.2019 - 23.04.2019
 
 
25.01.2019 - 09.02.2019
 
 
29.12.2018 - 01.01.2019