Geoblog.pl    Wjkrzy    Podróże    Bruksela    Belgijskie frytki
Zwiń mapę
2018
11
mar

Belgijskie frytki

 
Belgia
Belgia, Brussels
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1193 km
 
Odwrotnie niż w Atenach, to dziś, nie w sobotę, jest ten słoneczny wiosenny dzień. Co prawda niedawno padało, ale już zaczyna się przecierać i wygląda na to, że będzie ładnie, i ciepło.
Tak myślę siedząc na balkonie i sącząc poranną kawę. Potem robię śniadanie i kanapki na drogę, długą i daleką, mnóstwo kanapek. Ze swojską kiełbasą i serem żółtym. Tak mnie realny socjalizm ukształtował i tak już zostało, nawet w Brukseli.
Musimy się trochę sprężać, bo po pierwsze, doba hotelowa kończy się o jedenaste a po drugie, koło czternastej musimy już jechać na lotnisko. Tak się ostatnio składa, że samolot do mamy późno a samolot od wcześniej. Efekt jest taki, że do hotelu trafiamy późnym wieczorem i pół doby hotelowej na pusto. Potem w niedzielę musimy z rana opuszczać hotel, więc niejako kradną nam, co najmniej pół doby bynajmniej nie za darmo. Zaczynam mieć wrażenie, że te terminy są tak właśnie wymyślone, żeby zaoszczędzić na klientach. Kto zjawia się w hotelu w południe, a tak zwykle zaczyna się doba hotelowa? Rozumiem, że gdyby liczono tą dobę od godziny zameldowania, byłoby trudniej planować. Ale w dobie komputerów? Lepiej jednak hotelom w sytuacji, gdy mało, który klient wykorzystuje naprawdę to, za co zapłacił. Mogę sobie dywagować ile chcę, ale i tak walizki spakowane zanosimy do recepcji i idziemy jeszcze trochę połazić.

W planie mam jeszcze jedną miejscówkę do zaliczenia. Jest nią położona w niewielkim, ale jednak, oddaleniu od starówki Katedra świętego Michała.
Katedra jak katedra, ani największa, ani najładniejsza. Mamy takich w Europie ile tylko religijna dusza zapragnie. Ale jak jest, to idziemy.
Brzydka nie była, poważna budowla między równie poważnymi budowlami. Bardzo „ciężka” jest cała architektura górnej części Belgijskiej stolicy a do niej w zasadzie zalicza się katedra, choć stoi już prawie na dole, prawie.
Akurat była niedzielna msza. Czego się można było spodziewać, w środku puchy. Nie żeby nikt nie przyszedł, ale dużo to tego nie było.
Sami zobaczcie na zdjęciu, u nas ci taki numer zupełnie nie do pomyślenia. Wierzący, niewierzący, praktykujący lub nie, wszyscy walą do kościoła, bo trzeba, bo sąsiedzi patrzą, kogo nie było a ksiądz rozlicza. Tu nikt nikogo nie oszukuje, a najbardziej samego siebie. Ilu praktykujących, tylu jest w kościele, czyli puchy i już.
Od frontu, owszem, katedra prezentuje się oczywiście najlepiej. Najbardziej okazale. Ale i tak za chwilę nic nie będę pamiętał. Tak to jest z tym typem turystycznych miejsc, są tak do siebie podobne, że z biegiem czasu zlewają się w jedno. Ot katedra jak katedra.
Czy w związku z tym warto je oglądać? Moim skromnym zdaniem zdecydowanie nie. I powoli wdrażany ten pogląd w życie. Nie musimy zaliczać wszystkiego, o czym piszą w przewodnikach. Bo to zabija najważniejsze, biegając „od słupka do słupka” odbieramy sobie możliwość bycia a to jest w turystyce najważniejsze. To zawsze pamiętam, jak tam było, co czułem, to jest ważne. A co sądzicie o hindusie na pierwszym planie?
Pozostało nam jeszcze około dwóch godzin wolnego czasu, więc idziemy znów w okolice starówki, żeby zmierzyć się z kolejną legendą, pora na Belgijskie frytki. Ale po kolei.

Wczoraj podziwialiśmy niesamowite okna wystawowe, zarówno w galeriach jak i w ciągach handlowych ulic starego miasta. Dziś mamy dalszy ciąg zabawy. Bo o kupowaniu w takich miejscach, nawet przy założeniu, że jeszcze całej mojej polisy emerytalnej nie wydałem na podróże, kompletnie mnie nie stać. Niech będzie, że to towary dla innej grupy społecznej, napiszę na „plotek.pl”, niech tu przyjadą bohaterowie tego portalu, ich na pewno stać.

Mamy tu też specjalistyczne sklepy dla uzależnionych, w tym konkretnym przypadku dla czekoladoholików po lewej i tradycyjnych alkoholików po prawej. Rewolucja z Holandii do Belgii nie dotarła, dla uzależnionych od roślin zielonych sklepów nie ma. Czyli co, zamiast jarać, żryj czekoladę, zobaczymy, co ci bardziej zaszkodzi.
I wtedy mi się przypomniało, że zapomnieliśmy o jeszcze jednej atrakcji Brukseli, której nie widzieliśmy, a którą absolutnie każdy musi zobaczyć. Chodzi o figurkę sikającego bobasa, która nie wiadomo dlaczego stała się niemalże symbolem tego miasta.

Oto po lewej Maneken Piss w całej swojej okazałości (dziś ubrany w tradycyjny miejscowy strój), a po prawej jego czekoladowa wersja w jeszcze większej okazałości. Po co, czy na co, siusia nie wiadomo. Jest wiele wersji, w tym wzajemnie się wykluczające a żadna nawet nie zbliża się do prawdy. Również w pojęciu ze smoleńskich miesięcznic. W takim zresztą ujęciu, Maneken Piss pewnie by wyszedł na „wroga ludu”. Bo w końcu, na co on sika i dlaczego PISS? O maneken nawet nie wspomnę, też się źle kojarzy.
Tak przy okazji, jakbyście się zastanawiali, dlaczego ciągle porównuję obecny „złoty okres” III RP z „ciemnymi czasami komuny” to właśnie, dlatego. Tak naprawdę to wszystko się po to zmieniło, żeby tak generalnie nic się nie zmieniło. Rozumiecie, czy mam do komitetu PiS (bez maneken) zadzwonić?
I na koniec rozważań o sikaniu, czy nie dziwi Was, że w sklepie z taką wystawa nie ma chętnych na gofry. Ja się wcale nie dziwię, model modelem, ale kto mi zagwarantuje, że on na te wafle nie …?

Jesteśmy w Brukseli, która jest stolicą Belgii, ale czy aby na pewno?

Trafiliśmy na uliczkę, gdzie po lewej stronie była Grecja a po prawej Włochy. I tak lokal w lokal, przez jakie sto metrów. Nazywa się to dania kuchni międzynarodowej, razem z chińszczyzną tworzy to niewątpliwie nową wartość. W każdym większym i znanym mieście można odbyć kulinarną wycieczkę dookoła świata nie wychodząc z jednej dzielnicy. Nie powiem, nawet wygodne.

No i wreszcie, drugie w Belgii gastronomiczne, musisz zjeść, tym razem frytki. Ja zawsze jestem przygotowany, więc wiem gdzie iść. Zdecydowanie polecany przez Trip Advisor lokal w okolicy to ten po prawej na zdjęciu.
Byliśmy już tu wczoraj, ale postanowiłem nie mieszać gofrów z frytkami, żeby mi się smaki też nie pomieszały. I tak wyszło, wczoraj gofry, dziś frytki.
Chwila była tak podniosła, że nawet Gosia wygląda na zdjęciu z tymi frytkami, nie jak Gosia tylko jak Małgorzata.
Ale dalej, dalej było tylko coraz gorzej. Frytki jak frytki, majonez i ketchup pewnie z dolnej półki pobliskiego Careffour Express. Nic specjalnego.
Bywalcy utrzymują, że można znaleźć miejsca gdzie belgijskie frytki „robią różnice”, ale to chyba nie to.
Ja dałem radę, bo głodny byłem i keczupu nie zamawiałem. Ale Gosia posłała całą porcję za ponad cztery euro do najbliższego kubła.
Podsumowujemy, belgijskie frytki nas na kolana nie rzuciły, może nie z tego pieca były.


I tyle tego było, czas na nas. Jeszcze tylko zaczarowana dorożka, zaczarowany koń.

Charleroi bez „czelendżu”

Zdążyliśmy jeszcze „pojmać” w hotelu po kubku kawy z automatu, po jedyne dwa euro i jedziemy na lotnisko.
Pytanie, czy powtórzy się horror, jaki przeżyliśmy w Polsce? Nic z tego, autobus Flibco dojechał do lotniska w niecałe pięćdziesiąt minut, żadnych korków a przede wszystkim, żadnych świateł na drogach ani wylotowych ani przelotowych. Łomianek w Belgii po prostu nie ma i tu tkwi cała tajemnica. Może jak byśmy Łomianki i u nas zlikwidowali, i Wisłostradę i Dolinę Służewiecką i najlepiej wszystko to, co z takim mozołem wybudowali Grabarczyk z Nowakiem i pomocą HGW, to by było jak w Belgii. Niestety nie, mamy jeszcze bardzo poważną lekcję do odrobienia.
I tak skończył się kolejny weekend gdzieś w Europie, następny za trzy tygodnie, przedłużony i świąteczny, w Walencji. A na razie, żegnajcie gofry, tego smaku nie zapomina się nigdy.

I smacznego życzę.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (19)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Wjkrzy
Włodzimierz Krzysztofik
zwiedził 12.5% świata (25 państw)
Zasoby: 393 wpisy393 253 komentarze253 3081 zdjęć3081 34 pliki multimedialne34
 
Moje podróżewięcej
18.04.2019 - 23.04.2019
 
 
25.01.2019 - 09.02.2019
 
 
29.12.2018 - 01.01.2019