Truskawki w Cameron Highlands to numer jeden numer dwa i numer trzy. Są wszechobecne. Dodaje się je do wszystkiego. Do herbaty czekolady kawy ciastek czekoladek wszelkiej maści sernika lodów a nawet jest pikantny sambal z truskawkami. Do tego koszulki poduszki wisiorki a nawet ołówki. Truskawki królują bo w całej Azji są tylko tu. Możecie zobaczyć na zdjęciach jak to wygląda.
Dzień zaczynamy od śniadania w hotelu. Mie goreng tosty i parówki.
O 10:00 wyruszamy na wycieczki. Najpierw pola herbaty. Jedziemy krętymi drogami w góry aż docieramy do plantacji. Całe wzgórza porośnięte krzakami aż po horyzont. Po to tu przyjechaliśmy. Pogoda jak drut. Niebo bez jednej chmurki. Fotki wychodzą jak z folderu. Najważniejsze zaliczone. Przybyliśmy i zobaczyliśmy.
Teraz jedziemy na najwyższy szczyt w Cameron Highlands. 2320 metrów. Bajeczne widoki na całą okolicę.
Potem Mossy Forest. Ten las ma ... 18 milionów lat ! I nic się w tym czasie nie zmienił. To absolutnie niemożliwe do pojęcia. Chodzimy po specjalnie zbudowanych schodach. Sceneria jak z mrocznej puszczy u Tolkiena. To przebija nawet pola herbaty. Coś absolutnie wyjątkowgo. Nie było mi łatwo ale tego co widzieliśmy nie zapomnimy nigdy.
Na koniec fabryka herbaty. Komercja. Można by sobie odpuścić. Tak kończy się część pierwsza.
Część druga to kwinesencja turystyki komercyjnej czyli od sklepu do sklepu. Początek bardzo udany. Przepiękna chińska świątynia buddyjska. Palimy kadzidełka za pomyślność naszą za rodziny i przyjaciół.
Dalej same sklepy. Targ wszelakich produktów Cameron Highlands. Królują truskawki ale nie brakuje też ziemniaków kapusty porów pomidorów fasolki ogórków itp. Zupełnie jak na dołku ursynowskim. Tylko sceneria mocno egzotyczna.
Kupiłem kawę na wynos w ... torebce ze słomką. W Azji to standard.
Kolej na truskawki. Już o tym pisałem. Jeszcze raz polecam zdjecia.
Dalej pasieka i mód w każdej postaci.
Na koniec niby butterfly garden ald motyli tylko trzy gatunki. Za to były też króliki kury węże kameleony żaby jak talerze patyczaki i inna swołocz. A to wszystko w prawie europejskiim ogrodzie z różami daliami słonecznikami itp.
Cameron Highlands przypomina bardziej Szwajcarię niż Malezję tylko te lasy całkiem inne. Pogoda cały rok taka sama. Rano słońce po południu deszcz. Temperatura około 25 w dzień i 16 rano. Nikt się nie spocił.
Po wycieczkach czołgamy się na obiad zakupy i spać. To był męczący dzień. Oskoczyliśmy główne atrakcje w jeden dzień. Jak jacyś amerykanie za przeproszeniem.
Mamy już dość wędrowania. Zmierzamy na Phangan żeby wreszcie poleniuchować. Ale po drodze jeszcze dzień w Kuala Lumpur.
Do jutra. Walę się spać.