Zaczęło się od korków w Bangkoku. Stary numer jak się śpieszmy wszystko stoi my w taksówce gadamy a czas leci. I robi się coraz mniej zabawnie. Jak już przebiliśmy się do autostrady poszło gładko. Na Dong Mueng ruch niewielki więc drop baggage immigration i security zajęły z 15 minut. Samolot o czasie lot spokojny rutyna.
Changi jest ok czysto wszystko dobrze oznakowane ale jak dla mnie szału nie ma. Kontroli sprawdzającej każdego papierosa w gaciach też nie ma. Strachy na lachy przewieżliśmy trzy paczki. To nam daje oszczędności na 30 $.
Zamiast busa poradzili nam na 4 osoby taksówkę. Wyszło 20 $ za kurs czyli po 5 od sztuki.
Hotel sieci 81 na miarę Singapuru i naszych kieszeni. Ciasno jak cholera i nigdzie palić nie wolno. Trzeba dymać na ulicę. W Geylang pali się na ulicy wszędzie tam gdzie są kosze na śmierci. Czyli praktycznie na każdym rogu.
Ale wróćmy do hotelu. Gdzie Wieslaw ? Nie odpowiada na sms głucha cisza. Moje rozmyślania przerywa pukanie do drzwi. Otwieram i ... nikogo nie ma. A pukanie dalej słychać. Tyle że w drzwi łączące nasz pokój z sąsiednim. Otwiram a w drzwiach oczywiście roześmiany Wieslaw. Taki k... dowcipny.
Ruszamy w miasto. Jak już pisałem pali się na rogu pod hotelem. Stoją tam też automaty z puszkami po 1 $ sztuka. Idziemy na Geylang street. Zaraz po prao na przeciwnej stronie jest market obficie zaopatrzony. Ceny najlepsze w dzielnicy. Duże puwko już za 3.10 $ woda .75 za 2 małe butelki lub 1.10 za dużą. Napoje kolorowe około 3 $ za 1.5 l. Papierosy 10 $. To nie przeszkadza że jak się okazało wieczorem mieszkańcy Geylang piją i palą na potęgę.
Nie kupiłem kart iz-link na lotnisku w 7/11 zabrakło i ... poszliśmy do metra. Tam pani tak nas obsłużyła że możemy teraz jeździć całymi dniami a i tak ich nie zużyjemy. Bo w najdroższym mieście świata komunikacja tańsz niż u nas.
Pojechaliśmy do Raffles Place. To środek Singapurskiego skyline. Kawałek spacerem do Telok Ayer Market na obiad. To warto zobaczyć i zjeść oczywiście też. Wieprzowinka Siar Su pyszna a stoisk do wyboru do koloru.
Teraz stacja Telok Ayer i dwa przystanki do Bayfront.
Kolejny w życiu punkt "must see" czyli panorama Singapur skyline. Trzaskamy fotki. Setki turystów z całego świata też. Szkoda że niebo w chmurach i już noc zapada. Czekamy na pokaz światło dźwięk. Jest bajecznie. Wszystko się powoli rozświetla i robi się to dlaczego warto podróżować. Pokaz nie jest powalający ale warto obejżeć.
Idziemy teraz do Gardens by the Bay na następny. Aha pokaz jest o 8:00 a w gardens o 8:45.
Włazimy na platformę około 20 m nad ziemię . Widoki bajeczne. Nad nami pochylił się Hotel Bayfront. Z drugiej strony kolorowe drzewa. Z Trzeciej Singapur Flayer. I pokaz na drzewach. ŚWIETNE.
Wracamy podniebną ścieżką przez ... hotel. Windą w dół i do metra. Mamy dość. Do domu spać.