Zaczelo sie juz na lotnisku w Warszawie, przed nami gromadka mlodych ludzi w kolejce do odprawy na Kijow ale nie wygladali na milosnikow spedzania czasu na Ukrainie zima. Tuz przede mna stoi gosc w krotkich spodenkach wiec niesmialo sie wtracam "a pan to w tycg gaciach pewnie do Bangkoku prosto", i owszem i cala reszta tez. Caly samolot oakzal sie efektem nieziemskiej promocji UIA z lata zeszlego roku. No i zaczelo sie opowiadanie gdzie kto i po co i gdzie juz byli i co bedzie i tak dalej. Jeszcze nie wylecielismy ale juz bylismy TAM. Na pokladzie Jagermeister i piwko po 2EU, zanim doleielismy juz bylo "cieplo". W Kijowie sklep wolno clowy i lecimy dalej. Samolot juz czekal, mielismy boarding passy wiec tylko jeszcze piwko i lecimy dalej. B 767 caly nasz, juz dawno nie widzialem tylu polonusow. Byla oczywisie Ilona z rodzina wiec na samotnosc nie bylo co narzekac. Dawno nie mielismy tak udanego lotu. Po odpowiedniej dawce wszyscy poszli spac i podroz minela jak mgnienie oka. W BKK bylismy punktualnie. Trafil sie tylko jeden zgrzyt, Ilonie wcielo walizke, co bedzie zobaczymy. Wylazimy z Suvarnabhumi, pogoda jak drut, niebo niebieskie zadnej chmury. Bangkok znow wiekszy i wiekszy, jedziemy znanymi ulicami prosto do Bangamplo, szybki check in w New Siam 2 i jestesmy w domu. Nic sie nie zmienilo, jest jak zawsze czyli cudownie. Najpierw kawa z 7 eleven, prysznic i idziemy na pozne sniadanie, muzyka gra z nowego nabytku (glosnik bluetooth) i nic naprawde nic wiecej nam nie potrzeba. Wieczorem umowilismy sie z Ilona na balange na Rambuttri, jak ja to kocham jak nie wiem co. Bangkok nas wciaga, oj bedzie sie dzialo.
Wloczymy sie po starym Bangkoku, jemy, pijemy, ogladamy, kupujemy, robimy sweet focie i jest cudownie. Pogoda zupelnie inna niz w porze deszczowej. Jest cieplo, nie goraco, nawet sie nie spocilem. Powietrze swieze jak nie w Bangkoku. Nie ma chmur i nie pada, bajka. Na poczatek zjadlem Pad thai w omlecie z ananasowym szejkiem, doprawilem sokiem z pomaranczy i w uliczki, w stallsy, w swiatynie, w caly ten Bangkok, taki ktory kochamy. Nie mamy zadnych planow, bedziemy robic to na co nam akurat przyjdzie ochota, chcemy tu po prostu byc i nic wiecej.
Kaska, pakuj manele, czekamy.
-p