Bali, smietnik, perly i cala reszta
Ci, co czytali blog z zeszlego roku, wiedza, ze tzw "zycie" w okolicach Anom Beach Bungalows Candidasa toczy sie wokol "smietnika". Nazwa ta ochrzcilem skrawek terenu miedzy dwoma hotelami. Tam konczy sie droga , nasz hotel w lewo, sasiedni w prawo a "smietnik" to cos w rodzaju zadaszonego siedziska, przypominajacy tez maly przystanek autobusowy. Tam mamy najblizszy bazar o nie do konca okreslonym asortymencie. W zeszlym roku byly to "markowe" okulary, zegarki i portfele. Wiec gdy zastanawialismy sie po sniadaniu, gdzie kupic naszyjniki z balijskich perel moje mysli poszybowaly automatycznie w tym kierunku. Bo skoro mozna tam kupic Roy Bany, Patka i tym podobne, to czemu nie perly. Wiec jak pojawili sie wlasciciele znanych nam juz straganow, wyslalem brata, zeby sie o te perly zapytal Nie minela godzina i perly tez przyjechaly. Po dlugich targach my pozbylismy sie jakichs monstrualnych ilosci Indonesian Rupiah a oni paru naszyjnikow z perel. Jakby kto potrzebowal kolii z brylantow to tez nie wykluczam. Oto kolejny dowod jak Azjatycki Tygrys podchodzi do handlu jako motoru swojego rozwoju gospodarczego. Cudu nie bedzie, zjedza nas paleczkami, zeby bardziej bolalo.
Poza tym opcja "standard', slonce, szmaragdowy ocean, palmy i nastroj nieustajacej sjesty. Ot proste wiejskie zycie, okraszane prostym baliskim jedzeniem w postaci lemakow, gorengow i kecakow popijanych swiezo wyciskanymi sokami lub Bitangiem jak kto woli. Teraz po kapieli popijam kawke z mlekiem na tarasie zwyklej wiejskiej chaty z bambusa sluchajac a to cwierkajacych ptaszkow, a to piejacych kogutow. Kiedys nazywano takie zeczy sielankami, slusznie zreszta.