Geoblog.pl    Wjkrzy    Podróże    Tam gdzie rodzi się słońce    Death Railway
Zwiń mapę
2012
07
lip

Death Railway

 
Tajlandia
Tajlandia, Nam Tok River
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9129 km
 
Death Railway okazal sie naprawde death, bo po powrocie czuje sie jak zmarly. Ale od poczatku. Wczoraj kupilismy bilety na pociag wycieczkowy z Bangkoku przez Kanchanaburi do Nam Tok slynna trasa kolei budowanej przez Japonczykow w czasie wojny. Cala impreza jest zorganizowana wycieczka z postojami na zwiedzanie i przewodnikiem. Ten byl w mundurze generala i pelnil jednoczesnie funkcje kierownika pociagu. Lazil z megafonem i trajkotal po tajsku, Bareja odpada. Do tego catering wewnatrz i na zewnatrz, zjadlem jak policzyla kinga piec posilkow, przekasek nie licze.

Pierwszy stop, jakis kilometr po starcie. Stoimy posrod "osiedla" z patykow i blachy falistej (w koncu to podstawowy budulec ludzkosci). Aleksander zapatrzony sennym wzrokiem w to nic, nagle zmienia oblicze na zdumienie nadymajace sie jak balon moteorologiczny. Posrodku tego "niczego" widac olbrzymi telewizor wyswietlajacy obraz z kamer zainstalowanych w nielegalnym kasynie. To jednak nie koniec, bo zanim ruszylismy zobaczyl jeszcze jak gosc zza moniora, czyli wytatuowany po same palce od rak wasaty taj, wykopal z "salonu" klienta. Tylko Jackie Chana brakowalo. W tym momencie pociag sapnal i ruszyl dalej.

Dalej "around the bangkok" bo z dworca w centrum ruszamy na wschod a jedziemy na zachod. Klimaty swojskie, bo jakims dziwnym trafem wszedzie kolej prowadzi przez zaniedbane "suburbia" wiec widoki nie za bardzo nadawaly sie na podziwianie. Wreszcie rudery zaczely znikac i zastapione przez wsie i male miasteczka polozone wsrod pol ryzowych, plantacji czegos i sadow.

Pierwszy przystanek. Zobaczylismy najwieksza stupe w Tajlandii, oj duza byla i widoczna z daleka. Przystanek 40 minut w malym miasteczku. Idziemy ze stacji posrod setek "stallsow" z jedzeniem. Wszyscy wokol albo jedza, albo wlasnie zjedli lub maja zamiar. Do tego setki skuterow i samochody, jakies male hanoi. Juz chcialem stanac i jesc ale zwiedzanie "first". Dobieglismy pod stupe, trzaskamy aparatami jak japonce i wlazimy po schodach. Dobry duch podroznikow zeslal nam inaugarcje nowego mnicha. Jak w National Geographic mlodego, ogolonego adepta przywdzianego w biala "komunijna" szate odprowadzala cala rodzina. A on biedny wygladal juz jak wcielenie Buddy, tak byl nieobecny. Po powrocie na dworzec juz sie nie oparlem, kupilem pieczona kielbaske i cos z jajkiem. Cos bylo zielone z elementami brazu. Kielbaska byla piorunsko slodka a cos slono, pikantne. Pycha. Jedziemy dalej.

Teraz Kanchanaburi i most na rzece Kwai, ten most oczywiscie. Stajemy na 25 minut. Teleccy na most. Aleks z obiektywem jak na slonia strzela seriami dzielnie odpierajac nacierajacych skosnookich. Wokol trzask aparatow zlewa sie w jedna bitewna kakofonie. Tyle, ze na tej wojnie wszyscy wychodza zwyciesko przegladajac "trofea" w dlugie zimowe wieczory. Wsiadamy i jedziemy dalej. Zawsze sie dziwie, ze pociag jakos przejezdza przez most bez rozjechania co najmniej tuzina oblepiajacych go turystow ale znow sie udalo. Nikomu nie przeszkadza, ze to nie ta rzeka i nie ten most, sila legendy jest silniejsza.

Turkot przyspiesza i kieruje sie szlakiem slynnej kolei do Nam Tok. W kierunku gor, gdzie przy budowie umarlo najwiecej jencow. Dojezdzamy do slynnego wiaduktu wzdluz zakola rzeki gdie pociag zwalnia i trzeszczy. Po prawej sciana skalna, po lewej ... nic. Moj lek wysokosci ma sie calkiem dobrze wiec w nic wole nie patrzec. Licze tez, ze ten stary wiadukt zaawali sie kiedy indziej, aby niez dzis. Nie zawalil sie.

Im dalej w las tym wiecej drzew. Wjezdzamy w dzungle. Zaliczamy po drodze lasy bambusowe z "domu latajacych sztyletow". Zdaje mi sie, ze widze jak ninja skacza machajac mieczami z jednego bambusa na drugi. Jest bardzo filmow.

Widzimy tez jeden ze slynnych resortow dla turystow polozonych przy rzece. Klasyczne bungalowy na wodzie, turysci plywaqjacy w metnym nurcie Kwai. Kolejny widok z folderow zaliczony.

Wreszcie zblizamy sie do konca. Dwa kilometry za Nam Tok Tam przy wodospadzie Nam Tok Saiyoknoi trasa sie kovnczy. Na koncu dumnie stoi lokomotywa skierowana w strone Birmy ale dalej jej nie zbudowano. mamy dwu godzinna przerwe na obiad oczywiscie. I z powrotem.

Drogi powrotnej nie polecam. Jakbym wiedzial to chyba lepiej bylo za jakie 200 PLN zlapac taksowke do Bangkoku. Turkot zmienal rytmy z tu dum tu dum w jakies szalone flamenco by po chwili znow powrocic to tepego techno, glowa peka. Czas zwolnil bieg a Bangkok przesuwal sie coraz dalej i dalej. Im blizej miasta tym wolniej i tym wiecej przystankow. Przed "smiecia" czyli koncem podrozy kondolencje wszystkim skladal osobiscie szalony kierownik pociagu, dumny z faktu, ze udalo mu sie nas wykonczyc. Zlapalismy godzine opoznienia i bylismy w BKK o dziewiatej. Istne Death Railway, 15 godzin w pociagu. Jak wrocimy z martwych to pewnie bedziemy to mile wspominac bo w sumie bylo fajnie. Pogoda zmieniala sie jak w Bollywood, czasem sloce, czasem deszcz z przewaga slonca. Widoki wspaniale. I na koniec cena ... 12 PLN w obie strony. Polecamy oszczednym twardzielom.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (58)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
Maciek Supertruper
Maciek Supertruper - 2012-07-16 11:36
Super :) przez powódź ostatnio tam nie dotarłem... licze na filmy i foty... Niech moc będzie z Wami !!
 
Kubol
Kubol - 2014-01-20 12:14
Cześć
Jak kupuje się ten bilet? trzeba być wcześniej czy starczy od ręki kupić? A może lepiej kilka dni wcześniej?
piszcie proszę na tomasz.kubicki@o2.pl
pozdrawiam
 
 
Wjkrzy
Włodzimierz Krzysztofik
zwiedził 12.5% świata (25 państw)
Zasoby: 393 wpisy393 253 komentarze253 3081 zdjęć3081 34 pliki multimedialne34
 
Moje podróżewięcej
18.04.2019 - 23.04.2019
 
 
25.01.2019 - 09.02.2019
 
 
29.12.2018 - 01.01.2019