Na koniec była jednak chwila grozy, nie nad Ukrainą a nad Warszawą. Lataliśmy 30 minut podziwiając panoramę miasta i już naprawdę zaczynałem się zastanawiać, co jest grane gdy w końcu bardzo zgrabnie siedliśmy na pasie. I znów do przodu, pełny oblot Warszawy gratis. A co do widoku to nawet jedna tylko dzielnica Bangkoku jest większa i wyżej zabudowana. Trzeba znać proporcje a nasza megalomania często je odwraca. Metropolii to tu nigdy nie będzie.
W domu pies obszczekał nas tak bardzo jak bardzo tęsknił, aż nam się wstyd zrobiło, ale zabrać go do Azji nie możemy, a szkoda, tam by się dopiero pobawił.
Na razie wracamy do "rzeczywistości" ale już w październiku BARCELONA, jest perspektywa, jest po co żyć.