Budzik o 4:45 zwiastuje koniec przygody. Upodleni tą poranną godziną złazimy na dół, zostawiamy klucze i drepczemy na dworzec kolejowy. Żona mówi, że wreszcie o piątej rano jest cisza i spokój. A gówno prawda, są jeszcze tacy, którzy nie skończyli się bawić. My niestety do nich nie należymy.
I w tym jest kłopot, że zawsze mamy poczucie niedosytu, żal, że nie możemy zostać tak długo, żeby nam się już chciało wyjeżdżać. Tak jest też tym razem. Jak wypadło porównanie Amsterdamu z przed lat 20 z Raibow Tours z tym teraz na własny rachunek ? Zdecydowanie na korzyść wakacji organizowanych samemu dla siebie. Zdecydowanie na korzyść tanich biletów lotniczych, zamiast ponad dwudziestogodzinnej podróży autokarem. To był wspaniały weekend, a my mamy w sobie wiarę, że jednak nasz plan w końcu wypali i udamy się z żoną na nasze Wielkie Wakacje, takie, które nie będą miały końca. Ze wreszcie choć raz w życiu nie będziemy musieli liczyć dni do powrotu, wracać gdy dopiero poczuliśmy, jak nam jest dobrze.
Podróże są treścią naszego życia i zrobimy wszystko, żeby nasz plan się powiódł.
Do zobaczenia kiedyś, gdzieś.