Dziś zmieniła się cyrkulacja. Powiał wiatr z południa i przyniósł gorące saharyjskie powietrze. Jest naprawdę upalnie i słonecznie, miasto wygląda bajkowo a do tego ta pustka, wszyscy goście już dawno odjechali, tylko lato zostało. To najlepsza pora na odpoczynek w Agadirze. Sezon dawno skończony ale woda dalej ciepła (jak na Atlantyk oczywiście), pogoda wspaniała, więc korzystamy. Plaża, spacery i zakupy, znaczy się badanie "jak żyją miejscowi", na miejscowym bazarze. Po lunchu poszliśmy na bazar, prawdziwy, taki dla lokalesów. Po drodze "napatoczył" się miejscowy pytając grzecznie czy może w czyms pomóc, dokąd to tak idziemy ? I ja głupi znowu dąłem się nabrać, poeidziałem prawdę, prawdę Arabowi, taki durny jestem. Miły gość zaprowadził nas na bazar apotem nie dość, że chciał bakczysz to jeszcze "sprzedał" nas znajomemu w sklepie z przyprawami i musiałem kupić jakieś wichcie nikomu do niczego nie przydatnych ziółek, taki był namolny. Po tylu latach i tylu wyjazdach ja dałem się nabrać, oj naiwny jestem, naiwny i taki pewnie umrę. A trzeba było słuchac mamusi i z nieznajomymi na ulicy nie gadać. No, ale jak już uwolnilismy się od drani, mogliśmy ruszać w stragany. Bazar, mniam, mniam jak trzeba, egzotyka full opcja, polecam każdemu. Żona nabyła srebrny krzyż Tauregów, o tyle oryginalny, że wytopiony metodami jakby prosto z saharyjskiej oazy pochodził. Nawet piasek miał wtopiony, całość wygląda strasznie badziewiasto a przez to jest naprawdę cool, pełny oryginał, w Galeriach nie kupienia. Generalnie tylko na takich bazarach można kupić oryginalną arabską lub berberyjską biżuterię, bo w miejskich sklepach tylko włoskie badziewie dla turystów. Ja za to nabyłem ze dwa kilo oliwek, a to wędzonych a to z cytrynką, pyszniejszych nie jadłem. Jeszcze przez miesiąc w domu przypominały mi białe miasto, słońce, plażę i co tam jeszcze.