Zmówiliśmy się w parę par i ruszamy "na podbój" Marrakeshu. Do rana daleko więc nie ma sensu siedzieć w klaustrofobicznym pokoju. Ruszamu od Bab Doukala (Bab to brama a Maroko to kraj bram jak pewnie pamietacie) i idziemy w stonę medyny. Daleko nie było. Tyle, że zrobiło się już późno, więć wszystko pozamykali i szlajaliśmy sie po krętych uliczkach bez konkretnego celu. Po ciemaku zdjęć nie robiłem, więc i pamiątki ze spaceru żadnej nie ma. Mimo, że bylismy pewni jak idziemy to jednak udało nam się zgubić jak się okazało prawie pod samym hotelem. Ja uważam, że poruszanie się po arabskich miastach bez nawigacji zawsze musi się skończyć kompletnym zagubieniem, na te łuki i zakręty, labirynty, nie ma mocnych.