Od kilku lat mamy takiego pecha, że ilekroć jedziemy do Tunezji trafiamy na ten sam rozkład lotów. Z Polski jest nieźle, bo lecimy w miarę wcześnie ale z powrotem to dramat kompletny. Samolot jest o 6 RANO !!! Oznacza to, że aby być o czwartej na lotnisku musimy wyjechać z hotelu przed drugą w nocy. Jak ja lubię takie akcje. Nic i nigdy nie wkurza nas bardziej jak wstawanie o świcie, lub lepiej, zarywanie nocki bo trzeba zapier... na lotnisko i tam siedzieć 2 godziny nad filiżanką kawy z jedną myślą, aby już dojechać i przytulić się do poduszki. W tym przypadku nie jest najgorzej, bo do domu tylko 3 godziny, gorzej jest wracać o tej porze z Bangkoku ale cóż, jak się nie ma kasy to trzeba coś poświęcić. Na Cathay Pacific nas nie stać. Siedzimy więc nad kawą, świt się zbliża, samolot czeka, koniec lata, wracamy do "białego szaleństwa".