10 godzin bujania w obłokach ciągnęło się jak włoski makaron, końca nie było i nie było. Himalajów też nie było, bo zginęły gdzieś w wysokich chmurach. Było za to Karakorum i słynny K2. Przelatywaliśmy na tyle blisko, że mogłem go dokładnie obejrzeć i na pewno nie mam ochoty na tą górę wchodzić, a nawet znaleźć się w pobliżu. Białemu szaleństwu mówimy stanowcze "nie".
W Kijowie 4 godziny, kawa, papierosy i pogaduchy z wycieczkowiczami. Nastrój podły jak pogoda za oknem, wszyscy już myślami w domu, pracy i zagrodzie. Dupa.