Kochani, po przeleceniu prawie 25 tysiecy kilometrow dzis nasze peregrynacje sie zakonczyly. Ostatnie dwa skoki z BKK do Kijowa i dalej do Warszawki obyly sie bez katastrof lotniczych i uz jestesmy w domu. Nosy na kwinte, spac sie chce i perspektywa wakacji daleko. Ale zeby nie bylo to znow padlo fatalne slowo Kijow. Czekamy ci spokojnie na samolocik a tu nie ma, nie ma i nie ma. Brat nerwowy, bo w Tajlandii byl tylko raz, polecial szukac jezyka i sie dowiedzial, ze samolot ... bedzie. Kiedy ? A kto to wie. Gdzie ? W Gate 8. No to wio do Gate 8 bo do odjazdu 15 minut. Przy Gate 8 pelno ludzi i rzeczywiscie wyswietlaja Warsaw. Tyle, ze w hali na zbiorczej tablicy to juz by byla za duzo, nic tam nie bylo. Ja namawiam brata zeby nas "wyczekowal" sam bo jak bonie dydy maszyna poleci pusta bez nas. No ale 5 minut przed wylotem przyszly dwie i ... uciely sobie pogawedke. O czasie laskawie nas odprawily i tylko z 30 minutowym opoznieniem wylecielismy. Air Asia to to nie jest i nigdy nie bedzie. Po drodze na lotnisku widzialem stan budowy terminalu na EURO 2012, nic z tego nie bedzie bo jeszcze szkieletu nie skonczyli.
Wczesnie na Suvarnabhumi oczywiscie problemow nie bylo. Jakims dziwnym trafem jak zawsze dali nam miejscowki nie tylko do Kijowa ale i dalej co pozwolilo uniknac "czekowania " w stolicy Ukrainy. Z tym jest jeszcze wiekszy klopot niz w zeszlym roku. Nie dosc, ze trzeba miejscowke "wyszarpac" to jeszcze z okazji remontu nikt nie wie gdzie jest to okienko. Sto lat za azjatami to malo. Byla tez jeszcze jedna zabawna historia. Caly samolot byl pelen Tajcow co mnie napawa optymizmem. Byla to zorganizowana grupa jadaca do Szwecji ratowac tamtejsza gospodarke. Jak tak dalej pojdzie to Tajlandia sie wyludni ale za to moze w Europie da sie cos ruszyc do przodu. Teraz juz padam na ryj. Od jutra montuje film i moze na poniedzialek juz cos bedzie.
p.s. Zona mi w BKK zrobila awanture bo po wazeniu bagazu okazalo sie, ze mamy ... niedowage. To znaczy, ze moglismy kupic 4 kilo szmat wiecej. Mam przechlapane na caly rok.