Po trzech godzinach lotu skończyły się chmury, nad Afrykę wchodzimy w słońcu. Lecimy wzdłuż wschodnich wybrzeży Tunezji. Możemy sobie po drodze zobaczyć zatokę Hammamet i okolice naszego hotelu Fourati. Wreszcie dolatujemy do Monastiru i łagodnie wracamy na ląd stały, co zawdzięczamy sprawnej jak zawsze załodze. Niech ktoś jedno złe słowo powie na tunezyjskie linie lotnicze, latamy nimi ponad 10 lat i zawsze wszystko było jak trzeba. Po wyjściu z samolotu wita nas olśniewający oczy blask i ciepły wietrzyk "łagodnej tunezyjskiej zimy", jest cool. Łapiemy słońce na parkingu czekając na wszystkich. Na nas czeka bus, którym udamy się zaraz do Hammametu.