Po miesiącach oczekiwań i nadziei na Wakacje Życia wreszcie ruszamy. Jak zwykle nie obyło się bez horroru. Był taki moment, że nigdzie nie jechaliśmy. A wszystko za sprawą Fisher Air, który miał dla polskich biur podróży zapewnić loty trans kontynentalne. Ale, jak to w Polsce, rzeczywistość okazała się zbyt odległa od wyobrażeń i firma zrobiła "fik". Co ciekawe, nie pierwsza to i pewnie nie ostatnia próba uruchomienia takich czarterów z Polski. Loty trans kontynentalne odbywają się ze wszystkich prawie stolic Państw ościennych ale Warszawa to jakieś "mzimu", stąd nic nie lata dalej niż do "Jackowa" i na "Green Point". Po prostu "nie da rady", dlaczego ? Bo to Polska właśnie, innej odpowiedzi nie widzę. No więc, jak już Triada miała imprezę odwołać, to jednak doszli do wniosku, że lepiej dopłacić do interesu niż się tak kompromitować i kupili nam bilety na samolot rejsowy. Tak więc dostaliśmy bilety ukraińskich linii Aerosvit, nadaliśmy bagaż i lecimy via Kijów do Bangkoku "bez opieki". Rano czasu miejscowego ma nas odebrać na miejscu pilot, jak wyjdziemy z lotniska oczywiście. Tajce zbudowali właśnie (jakiś miesiąc temu) nowy port o wielkości miasta, mam złe przeczucia. Zapakowaliśmy się do B737 i ruszamy na "rozgrzewkę" do Kijowa, jedyne 1:20 H.